Ten mecz miał być bardzo ważny dla obu drużyn. Gospodarze osłabieni brakiem Chrisa Holdera (leczy poważną kontuzję po upadku w Grudziądzu) zdawali sobie sprawę z trudnego położenia kadrowego. W tygodniu Unia zastanawiała się, kim zastąpić kontuzjowanego mistrz świata z 2012 roku. Niektórzy mówili o Miedzińskim, który trenował w Lesznie. Ostatecznie postawiono na rewelacyjnego nastolatka z Ukrainy, Nazara Parnickiego. Chłopak w zawodach młodzieżowych zdążył pokazać wielki potencjał. Apator zaś jechał do Leszna po nadspodziewanie wysokiej porażce w Krośnie i generalnie w niezbyt ciekawej atmosferze. Menedżer Robert Sawina oddał się do dyspozycji zarządu klubu, ale ten nie chciał słyszeć o dymisji. Presja była wielka, bo jeśli Apator nie wygrałby z tak osłabioną Unią, to z kim miałby wygrać? Tym bardziej, że torunianie mają w składzie Emila Sajfutdinowa, który po pierwsze jest w świetnej formie, a po drugie tor w Lesznie zna, jak własną kieszeń. Wiele lat jeździł w Unii, przyczynił się do jej wielkich sukcesów. Piękna walka gwiazd. Ciężary Apatora Mecz rozpoczął się od bardzo wyrównanych biegów, a przewaga żadnej ze stron nie mogła za bardzo się zarysować. Kibice byli bardzo ciekawi występu Parnickiego, ale Ukrainiec nie zdobył punktu i nie miał na niego większych szans. Zresztą już w drugiej serii startów został zmieniony przez Damiana Ratajczaka. Wydawało się, że więcej nie pojedzie. Ale najlepsze było dopiero przed nim. W czwartym biegu zobaczyliśmy to, na co wszyscy czekali. Fantastyczna walka dwóch głównych aktorów tego widowiska, czyli Janusza Kołodzieja i Emila Sajfutdinowa. Obaj jadą kapitalnie, a Rosjanin z polską licencją wygląda na tak wygłodniałego jazdy, że mógłby dosłownie połknąć każdego rywala. Po siedmiu biegach mieliśmy mimo wszystko małą niespodziankę, bo na prowadzeniu była osłabiona Unia, która miała cztery punkty przewagi nad Apatorem. Toruńscy kibice kręcili głowami. - Boże. My nie możemy tego przegrać - powiedział smutnym głosem starszy pan w szaliku przyjezdnych. Co zrobił ten dzieciak?! To był szok Nazar Parnicki otrzymał jeszcze jedną szansę. I wykorzystał ją kapitalnie. Świetnie wyszedł ze startu, założył rywali i pomknął po trzy punkty. Stadion oszalał, ale młody zawodnik zachował wielki spokój. Nie ekscytował się, nie było w tym wielkiej ekspresji. W końcu cała Polska przekonała się o tym, jak wielki ten chłopak ma talent. A Unia z kolei zaczęła odskakiwać. W połowie meczu przewaga gospodarzy wynosiła już sześć punktów i Apator mógł stosować rezerwy taktyczne. A Parnicki dalej dawał show. Pojechał w biegu dwunastym i znowu wygrał! Ludzie przecierali oczy ze zdumienia. - Drugi Sajfutdinow - powiedział jeden z kibiców. Faktycznie, sylwetką Parnicki mocno przypomina Emila z lat 2006-2008. Przede wszystkim jeździ bardzo pewnie, bez problemów technicznych. Mecz zaczął już na dobre odjeżdżać gościom. Po wspomnianym biegu nr 12 było już 43:29. Apator zdołał odrobić cztery punkty, ale przed nominowanymi było praktycznie pozamiatane. Unia ma spokój, Apator ma problem Biegi nominowane potoczyły się podobnie, jak cały mecz, czyli pod kontrolą gospodarzy. Unia wygrała bez problemów i może już bardziej myśleć o fazie play-off niż o walce o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Ma wygraną w Grudziądzu, ma zwycięstwo nad Apatorem. To naprawdę mocne argumenty. A Apator? Ma o czym myśleć. Kibice piszą, że za kilka dni w Grudziądzu czeka ich derbowy mecz o utrzymanie. I jeśli tam też przegrają, może się zrobić dla nich naprawdę niewesoło. FOGO UNIA LESZNO: 49 FOR NATURE SOLUTIONS APATOR TORUŃ: 41 Fogo Unia Leszno: 499. Bartosz Smektała (3,3,2*,1,0) 9+110. Janusz Kołodziej (2,2*,3,1,2) 10+111. Nazar Parnicki (0,-,3,3) 612. Grzegorz Zengota (0,3,2*,3,0) 8+113. Jaimon Lidsey (2,3,2,0,3) 1014. Hubert Jabłoński (2*,0,0) 2+115. Damian Ratajczak (3,0,0,1) 4For Nature Solutions Apator Toruń: 411. Patryk Dudek (2,2,0,0) 42. Paweł Przedpełski (1,1*,1,2,1*) 6+23. Wiktor Lampart (1*,1*,1,-,-) 3+24. Emil Sajfutdinow (3,2,3,2,3,3) 165. Robert Lambert (3,1,1,2*,2,1) 10+16. Krzysztof Lewandowski (0,1,0) 17. Mateusz Affelt (1,0,0) 1Wyniki za: espeedway.pl