Tomasz Bajerski poza eWinner Apatorem Toruń? Wszystko na to wskazuje. Strony miały wrócić do rozmów po tym, jak trener rozwiąże swoje prywatne sprawy, które miały rzutować na wizerunek klubu. Chodzi o medialny konflikt Bajerskiego ze swoją byłą partnerką. Problem szybko został wyciszony, jednak byłego żużlowca jak nie było, tak nie ma w Toruniu. Krzysztof Gałandziuk poprowadzi w pojedynkę eWinner Apatora Toruń Coraz więcej sygnałów ze strony klubu wskazuje na to, że zwycięży opcja z Krzysztofem Gałandziukiem w roli głównej. Nowy dyrektor od spraw sportowych miałby poprowadzić samodzielnie drużynę w sezonie 2022. Z jednej strony taki ruch wydaje się dość logiczny. Jeszcze pod koniec minionego roku, kiedy Bajerski miał pozostać w klubie, można było odnieść wrażenie, że podział kompetencyjny między oboma panami nie jest wyjaśniony. Bajerski zapewniał, że decyzje będzie podejmował autonomicznie sam, natomiast Gałandziuk sugerował współpracę. To prędzej czy później groziło jakimś konfliktem, dlatego trudno się dziwić, że w tej sytuacji działacze wolą postawić na jedną osobę. Tym bardziej, że w gronie najważniejszych osób w toruńskim klubie różnie oceniano pracę Bajerskiego. Zarzucano mu przede wszystkim brak postępów młodzieżowców, którzy spisywali się słabo. Czy Gałandziuk podoła nowej roli? - Na poziomie pierwszej drużyny można sobie poradzić z menedżerem, który nigdy nie siedział na motocyklu. Wsparcie na pewno jednak by się przydało, a już na pewno potrzebny jest ktoś do pracy z juniorami - zauważa żużlowy ekspert Wojciech Dankiewicz, którego poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie. - W moim przekonaniu drużyny ekstraligowej potrzebny jest doskonały menedżer. Mam na myśli osobę, która ma zmysł taktyczny, potrafi odpowiednio przygotować powtarzalny tor i właściwie reagować na sugestie zawodników. Oczywiście bez wątpienia takie rzeczy łatwiej jest przyswoić komuś, kto siedział na motocyklu, jeździł na torze, bo siłą rzeczy ma inne czucie. Sam wiem to z autopsji, kiedy również działałem na szczeblu klubowym. Dlatego dla mnie to jest najlepszy format żużlowego menedżera - dodaje. I tutaj rodzi się problem, bo przecież Gałandziuk nigdy zawodnikiem nie był, a więc nie ma tego, co mógłby zaoferować Tomasz Bajerski. Nasz rozmówca sugeruje, że w obliczu zaistniałej sytuacji najlepiej będzie, jeśli w klubie pomyślą nad kimś do pomocy dla menedżera. Ktoś, kto schowany byłby nieco w cień, ale w razie potrzeby służyłby pomocą. - Krzysztof Gałandziuk ma bez watpienia bardzo duże doświadczenie. Myślę jednak, że będzie potrzebował wsparcia kogoś, kto czuje żużel od tej bardziej technicznej strony związanej z motocyklami. Pewnie przyda mu się też trochę czasu na poznanie toruńskiego toru, choć w żaden sposób nie podważam w tej materii jego kompetencji, bo uważam go za fachowca - puentuje Dankiewicz.