Kamil Hynek, Interia: Jak pan interpretuje wrzutkę dyrektora generalnego i członka zarządu Grupy Azoty - Zbigniewa Paprockiego o tym, że jeśli nie znajdzie się w drugi hojny podmiot, to przyszłość żużla w Tarnowie może rysować się w czarnych barwach? Zbigniew Rozkrut, były działacz Unii Tarnów: Co roku wysłuchujemy tej samej, starej śpiewki. Grupa Azoty z uporem maniaka wysyła sygnały ostrzegawcze w stronę klubu, ale jak przychodzi, co do czego zawsze podłącza go do kroplówki. Jestem pod wielkim wrażeniem, że ludziom z ramienia koncernu chemicznego, którzy mają w nim coś do powiedzenia, nie zabrakło jeszcze palców do grożenia. A nie martwi pana, że nowej umowy z GA jak nie było tak dalej nie ma, a do inauguracji zmagań w 2. LŻ został niecały miesiąc? - A Unia przystąpi w ogóle do rozgrywek? Bo ja nie chcę być złym prorokiem, ale... wie pan, cierpliwość też ma swoje granice. Jaki interes ma Grupa Azoty, żeby wspierać szorujący po dnie ostatniej ligi klub? Jaka to jest reklama dla firmy, jaki czerpią zysk? Nie sądzę też, żeby poprzez sponsoring tarnowskiego klubu gwałtownie wzrosła sprzedaż nawozów sztucznych. Chyba za bardzo przyzwyczailiśmy się do sloganu, że Grupa Azoty była z miejscowym żużlem od zawsze i tak będzie na wieki wieków. Nie, nic nie jest dane na zawsze. Rozkrut: Nie wiem na co liczył prezes. Prezydent ma żużel w głębokim poważaniu od dawna W środę klub ujawnił treść listu otwartego adresowanego do prezydenta miasta - Romana Ciepieli, w którym apeluje o wsparcie. Możemy w nim przeczytać m.in. tak na potwierdzenie pana słów, że bez pomocy Ratusza, istnieje poważna groźba, iż Unia Tarnów nie wystartuje w najbliższych rozgrywkach. Próba wzięcia pod włos Ratusza, to akt desperacji, rozpaczliwe wołanie o pomoc? - Czytałem ze znajomym ten list i wyszły nam zajady ze śmiechu. Nie mam zielonego pojęcia, na co liczy prezes Daniel Bałut. Przecież prezydent już dawno wypiął się na sport. Nie jestem jego wrogiem, naprawdę doceniam starania pana prezesa, że próbuje wyciągnąć klub z bagna, ale czy on właśnie wybudził się z dziesięcioletniego snu? Ciepiela miał żużel w głębokim poważaniu od początku swojej kadencji. Nie chcę występować w roli adwokata diabła, ale wcześniejszy prezes - Łukasz Sady w jakimś sensie mocno się do tego przyczynił. - Faktycznie, żeby zbadać kontakty prezydenta z szefami klubu, trzeba cofnąć się do ery pana Sadego. On uważał, że to gospodarz miasta powinien przyjść do niego z ofertą i najlepiej z odpowiednim wyprzedzeniem, aby pani sekretarka mogła sobie taką wizytę wcześniej wpisać w grafik. A potem jeszcze, żeby Ciepiela padł przed Sadym na kolana uprzejmie pytając jaką kwotę mu przelać. - Tu zgoda, w taki sposób nie buduje się pozytywnych relacji z miastem. Dlatego ciężko uwierzyć, że teraz prezydent Ciepiela biorąc ten list do ręki, uroni łezkę i pochyli się nad losem żużlowców. - Wolne żarty, skoro nie wyskakiwał z kasy tyle lat, to teraz nagle nie zmięknie. Myślę, że pan Bałut zagrał sprytnie. On doskonale wie, jaka będzie reakcja prezydenta, że on ten list oleje. Jest jeszcze druga strona medalu. ŻSSA Unia jest spółką handlową, a miasto nie jest udziałowcem klubu więc nie ma obowiązku przekazywania środków na żużel. Prezes Bałut będzie miał przynajmniej czyste ręce. - W świat pójdzie fama, że w teorii zrobił wszystko, co mógł i to nie on jest zły, lecz wszystko dookoła sprzysięgło się przeciwko niemu. Chciałem, prosiłem, ale głową muru nie przebiję. No, a jak klub pierdyknie, to łatwo będzie wskazać grabarza, czyli de facto zrzucić odpowiedzialność na bierność włodarza miasta. Tylko, że za pięć dwunasta przed początkiem sezonu, takich spraw się nie załatwia. To skrajna nieodpowiedzialność. Tarnowski działacz: Unia jest w stanie agonalnym. Za chwilę zgasimy światło Czarny sport w mieście potrójnych mistrzów Polski od lat jest w stanie permanentnego rozkładu. - Jak się nie ma miedzi, to wiadomo na czym się siedzi. Cały klub buja się na pieniądzach z Grupy Azoty. Jeśli ona nie da, Unia leży i kwiczy. Pytanie, jak długo można to ciągnąć, bo to droga donikąd. Teraz już tylko jesteśmy świadkami pudrowania trupa? - Mocno powiedziane, ale realnie patrząc, nieuchronnie zmierzamy do zgaszenia światła w klubie. Załóżmy, że Grupa Azotów znów rzuci koło ratunkowe Unii, drużyna wystartuje w lidze, to ponawiam pytanie, co dalej? Ten klub od dawna nie jest prowadzony w normalnych warunkach. Trwa agonia. Na stadion przyjdzie w porywach do tysiąca największych zapaleńców, którzy popatrzą z sentymentem na kręcących się w kółko zawodników, pomruczą pod nosem bez emocji, że kiedyś to było, odwrócą się na bucie i pójdą domu. Ale mnie zastanawia jeszcze, co innego. Tak? Teraz mamy wysyp spółek skarbu państwa w ośrodkach żużlowych. Enea w Lesznie, KGHM w Gorzowie, Tauron w Częstochowie, nie ma dnia, aby jakiś klub nie poinformował o pozyskaniu możnego partnera. Wyobrażam sobie scenariusz, że Grupa Azoty kosztem Unii Tarnów przechyli całe swoje zainteresowanie np. na Motor Lublin. Tam żużel przeżywa renesans, wróciła moda na czarny sport, karnety sprzedają się na pniu w pięć minut, sięgnęli po pierwszy w historii tytuł DMP. To samograj, raj dla polityków, żeby pokazać się przed wyborami. Dwa wyjścia dla klubu. Obrzydliwie bogaty inwestor, albo pójście śladem Motoru Lublin Martwi się pan o los żużlowej Unii Tarnów, czy jest pan już znużony tą ciągłą walką z wiatrakami? - Jestem człowiekiem starszej daty, praktycznie od początku powstania sekcji w połowie lat 50 śledzę tę dyscyplinę, ale już bez wypieków na twarzy. Złapałem się na tym, że przestałem za nią nadążać.. Kiedyś, obudzony w środku nocy potrafiłbym wyrecytować panu cały skład Unii, a teraz gdyby mnie pan zapytał o kadrę Jaskółek na sezon 2023, musiałbym się dobrze podrapać po głowie, żeby wymienić większość zakontraktowanych zawodników. Są panowie Koza, Rolnicki, Hansen i jakiś jego rodak. Ten zespół, przepraszam za stwierdzenie, to sztuczny twór, zlepek gości, którzy mieliby problem z załapaniem się do innych klubów. Taka prawda. Potrzebny jest upadek, twardy reset i powstanie nowego podmiotu, tak jak to zrobiono w Lublinie? - Skoro Titanic nieuchronnie zbliża się do zderzenia z górą lodową, to... Unię mógłby już chyba uratować tylko poważny, obrzydliwie bogaty inwestor, który zapuka do klubu z walizką wypchaną pieniędzmi i poukłada klocki na własną modłę. Albo powtórzy się model sprzed ponad dziesięciu lat, gdy Tarnów dzielił i rządził w kraju, a budżet zasilało dwóch potężnych sponsorów oraz zrzeszeni wokół nich mniejsi partnerzy. Wydaje mi się, że do tego "pił" w wywiadzie dla RDN pan Paprocki.