Zbigniew Czyż: Za nami runda zasadnicza w PGE Ekstralidze. Coś pana zaskoczyło, jeśli chodzi o rozstrzygnięcia? Krzysztof Cegielski: Niestety wielkich zaskoczeń w tym sezonie nie ma. Kto miał awansować do play-offów, to awansował. Zgodnie z przewidywaniami z ligi spadła najsłabsza drużyna, czyli Ostrovia Ostrów Wielkopolski, a na siódmym miejscu znalazł się GKM Grudziądz. Chociaż ja przewidywałem, że GKM zdoła jednak awansować do najlepszej szóstki. Być może udałoby się to, gdyby przez większą część sezonu mógł jechać Nicki Pedersen i gdyby tej drużyny nie nękały kontuzje. Pozostałych zespołów los też jednak nie oszczędzał, więc to nie jest żadne wytłumaczenie. Szósta pozycja Unii Leszno nie jest jednak małym szokiem? - Wiadomo było, że Unia Leszno po wielu latach dominacji i rządzenia w polskiej lidze może mieć trudniejszy okres. Polityka transferowa klubu nie była w ostatnim czasie jakoś bardzo agresywna. Władze Unii nie licytowały się z innymi klubami o zawodników. Dla przykładu, David Bellego nie był przecież pierwszym wyborem dla wielu klubów Ekstraligi. Bardziej dano szansę francuskiemu zawodnikowi, który według mnie najbardziej w Unii Leszno w rundzie zasadniczej nie zawalił. W wielu meczach się sprawdził, w wygranych spotkaniach przez Unię dokładał cenne punkty, dzięki czemu Unia spokojnie w play-offach się znalazła. - Wiadomo też było, że juniorzy Unii potrzebują więcej czasu na to, żeby jeździć na poziomie, który reprezentowali Bartosz Smektała, czy Dominik Kubera. Jeszcze do tego poziomu nie dorośli. Myślę, że Jaimon Lidsay od momentu poważnego upadku dwa lata temu w Daugavpils nie prezentuje się już tak jak dawniej, jest mu trudniej. Dlatego postawa Unii nie jest dla mnie jakimś większym zaskoczeniem, można się było spodziewać, że nie będzie w TOP3. 21 sierpnia rozpocznie się faza play-off. Spodziewa się pan w niej niespodzianek? Motor Lublin zmierzy się z Unią Leszno, Włókniarz Częstochowa ze Spartą Wrocław, Apator Toruń ze Stalą Gorzów. - Może dojść do niespodzianek, bo play-offy zaczynają się od zera. Na tę chwilę zespoły z Lublina i Częstochowy prezentują się najlepiej. Zwłaszcza częstochowianie trafili z formą w najważniejszym momencie. W tym sezonie obserwowaliśmy różne oblicza tego zespołu. Były problemy przede wszystkim na pozycjach juniorskich. Jakub Miśkowiak nie był w takiej formie na początku rozgrywek jak w ubiegłym roku, to powodowało, że więcej szans na jazdę otrzymywał Jonas Jeppesen, który moim zdaniem nie wykorzystał zbyt dobrze swojej szansy. - Obecnie Miśkowiak jest na bardzo dobrym poziomie i ma duży wpływ na wyniki Włókniarza. Dzięki lepszej postawie juniorów można szybciej dokonywać w trakcie meczów wymiany wspomnianego Jeppesena. Duńczyk na początku sezonu miał więcej okazji do częstszej jazdy dzięki właśnie nie najlepszej postawie juniorów. Teraz Lech Kędziora wykorzystuje już bardziej juniorów i dlatego Włókniarz wygrywa. Pomijam oczywiście fakt, że Kacper Woryna, Leon Madsen i Fredrik Lindgren w wielu momentach są bardzo mocni. Nie należy także zapominać, że Bartosz Smektała potrafi wygrywać nawet w najtrudniejszych wyścigach, dlatego zespół z Częstochowy wygląda obecnie na drużynę kompletną. Które dwa zespoły nie zdołają się zakwalifikować do półfinałów? - Na dziś największe problemy mają Unia Leszno i Stal Gorzów. Gorzowianie jedą bez Martina Vaculika i juniora Oskara Palucha. To są te dwa zespoły, które będą musiały zrobić najwięcej, żeby nie odpaść w ćwierćfinałach. Leszczynianie muszą popracować nad własnym torem i formą, a niektórzy zawodnicy Stali muszą głównie pracować w gabinetach rehabilitacyjnych. W ostatnich tygodniach wiele kontrowersji wzbudza fakt zbyt wczesnego, zdaniem niektórych ekspertów i zbyt głośnego informowania kibiców o planowanych transferach na przyszły sezon. Jak pan patrzy na tę całą sytuację? - Dziennikarze zawsze będą mówić o sprawach ciekawych i takich, które kibice przyjmą z zainteresowaniem. Oczywiście, można było przeprowadzać rozmowy w większej ciszy, ale to już jest kamyczek do ogródka zawodników i prezesów klubów, którzy te informacje przekazują dziennikarzom. Czasami informacje wychodzą dalej wbrew własnej woli, a czasami pewne sytuacje są prowokowane i mają powodować jakąś korzyść dla zawodnika, czy danego prezesa. - Myślę, że wokół transferów jest też głośno dlatego, że okazuje się, że ten zabetonowany trochę rynek transferowy w ostatnich latach jednak okazał się skruszyć. Wielu topowych zawodników zmieni barwy klubowe, na czele z najlepszym zawodnikiem świata Bartoszem Zmarzlikiem. To musi budzić zainteresowanie. Jeśli te informacje ujrzały już światło dzienne, nie ma się co dziwić, że w pewien sposób przysłaniają rywalizację. - Jestem jednak przekonany, że w najbliższym czasie sprawy zaczną się wyciszać i zaczniemy żyć znowu play-offami oraz rozstrzygnięciami sportowymi. Wszyscy już się przyzwyczajają, że taki, czy inny zawodnik w następnym sezonie nie będzie startował w swojej wciąż aktualnej jeszcze drużynie. Rozmawiał Zbigniew Czyż