Sezon zainaugurujecie silnie obsadzonymi zawodami par 28 marca w Toruniu. Czy to dobry pomysł na jego rozpoczęcie? Adrian Miedziński: - Bardzo fajnie jest wystartować w zasadzie jeszcze przed sezonem w tak mocno obsadzonym turnieju. Mamy dzięki temu więcej jazdy, możliwości ścigania się i sprawdzenia swojej formy przed ligą. Rok temu z Tomaszem Gollobem właśnie na Motoarenie wygraliście nieoficjalne mistrzostwa par. Trudniej jest wygrać, czy potem bronić pierwszego miejsca? - Dla nas nie ma to większego znaczenia, nie skupiamy się na tym, czy trudniej jest zdobyć jakiś tytuł, czy go bronić. Będzie to zupełnie nowy rozdział, a my postaramy się o jak najlepszy wynik. Wiadomo, że w stawce, która wystartuje, będzie bardzo trudno wygrać. Para australijska trenuje z nami na torze w Toruniu na co dzień, połowa pary rosyjskiej, czyli Emil Sajfutdinow, także, więc nie będzie łatwo przyjeżdżać na pierwszych miejscach na metę. Dodatkowym utrudnieniem w tym roku jest fakt, iż mamy trzy rundy i w każdej z nich trzeba się dobrze zaprezentować. Czy zatem to dobry pomysł, aby rozgrywać imprezę rangi mistrzowskiej w formie kilku turniejów, a nie jednodniowego finału? - Jeżeli jest czas i możliwości, transmituje to Eurosport, jest to bardzo fajna promocja żużla. Myślę, że trzy turnieje nie obciążają aż tak bardzo kalendarza, więc warto jest robić wszystko to, co promuje naszą dyscyplinę. Pomysł zarówno turnieju par, jak i indywidualnych mistrzostw Europy wypalił świetnie, więc jak najbardziej należy iść w tę stronę. Czy można już dziś powiedzieć, że jest pan dobrze przygotowany do nowego sezonu? - Wszystko idzie w dobrą stronę, powoli się "wjeżdżamy", a na treningach próbujemy kilku nowych rozwiązań. Dzięki pogodzie mamy na to czas, gdyż w tym roku zaczęliśmy jeździć na torze wyjątkowo wcześnie. Miał pan okazję testować tłumik produkcji polskiego sędziego żużlowego Leszka Demskiego, który mimo pozytywnych testów nie został dopuszczony przez międzynarodową federację motocyklową (FIM) do ogólnego użytku. Jakie są pana wrażenia z tych testów? - Jest to tłumik przelotowy, którego konstrukcja jest zdecydowanie lepsza szczególnie dla silników. Przy obecnej pogodzie może nie ma to wielkiego znaczenia, ale gdy będą upały po 30 stopni i powyżej różnica jest zdecydowana. Musimy mieć jednak dostęp do takich urządzeń wszędzie. Nie może być takiej sytuacji, że w Polsce będziemy mogli używać takiego tłumika, a za granicą innego. Taki pomysł nie jest najlepszy. Porównując jednak właściwości tego nowego tłumika do tych, z których będziecie korzystać w sezonie, różnice są znaczne? - Czułem, że przy polskim tłumiku jest lepiej ze startu, a różnica dla silnika jest taka, że ma po prostu mniejsze obciążenie. Oznacza to także mniejszą częstotliwość serwisu, więc będzie taniej. Zastosowanie tłumika przelotowego wiąże się jednak z przeróbką silnika. Mimo braku dopuszczenia polskiego tłumika przez FIM pojawił się pomysł jego wprowadzenia do użytku w polskiej lidze? Pana zdaniem to dobry pomysł? - Z tego co mi wiadomo w przyszłym sezonie zmienią się międzynarodowe przepisy właśnie pod kątem powrotu do tłumika przelotowego, więc pytanie, czy jest sens robienia tego tylko u nas w Polsce na rok, skoro w kolejnym będą inne rozwiązania. Nie wiem czy to prawda, ale dochodzą mnie słuchy, że tłumik przelotowy produkcji KING, który używaliśmy kiedyś, według nowych wytycznych dotyczących pomiaru hałasu przy konkretnych obrotach spełnia obowiązujące wymogi. Jest z tym wszystkim za dużo niepotrzebnego zamieszania. Polski tłumik też je spełnia, a mimo to nie został dopuszczony do użytku. - Dużo czytałem na ten temat i zgodnie ze wszystkimi danymi tłumik rodzimej produkcji spełnia wszystkie wymogi, więc powinniśmy mieć możliwość jego używania wszędzie. Skoro tak nie jest, to znaczy, że tam, gdzie są podejmowane decyzje, jest coś nie tak, a wszystko jak zwykle odbija się na nas. Rozmawiał: Krzysztof Frydrych