Zbigniew Czyż, Interia: Panie Adrianie, jak pan radzi sobie z kwarantanną i czy wszystko dobrze ze zdrowiem? Adrian Miedziński, eWinner Apator Toruń: - Tak, ze zdrowiem wszystko w porządku, natomiast pewnie jak każdy wolałbym teraz robić coś innego. Niestety sytuacja jest taka jaka jest, musimy zrobić co w naszej mocy, aby to wszystko skończyło się jak najszybciej. Jak pan zagospodarowuje obecny czas? - Trenuję indywidualnie w domu. W dobie pandemii to taka odskocznia, można się na chwilę wyłączyć. Poza tym wykonuję czynności na które normalnie nie miałem czasu lub chęci. Mogę też wyjść do ogródka, rozłożyć stacje do treningu ogólnorozwojowego i solidnie potrenować, żeby nie stracić tego, na co pracowałem przez całą zimę. Staram się trenować prawie codziennie. Cały czas nie wiadomo kiedy mogą ruszyć rozgrywki w naszym kraju. Wierzy pan, że uda się odjechać sezon w całości z play-off? - Tak naprawdę nie mamy na to wpływu. Trzeba cały czas czekać i musimy dostosować się do sytuacji takiej jaka jest. Sam nie chcę tworzyć żadnych teorii, bo powoduje to u nas wszystkich jeszcze większy ból głowy. Na ten moment możemy tylko pomóc lekarzom i szpitalom, aby nie trafiali tam ludzie, którzy nie muszą być hospitalizowani, i aby lekarze mieli jak najmniej pracy. Trzymam kciuki, żeby pandemia skończyła się jak najszybciej i żeby nasze życie w każdym aspekcie wróciło do normalności. Pojawia się u pana z każdym tygodniem coraz większe zdenerwowanie, niepokój? Ma pan przecież swój team, są mechanicy, tunerzy, opłaty, które trzeba realizować. - Oczywiście, że się denerwuję, tylko co mi to teraz da, że zacznę siedzieć w domu i rozmyślać. Staram się myśleć pozytywnie, że wrócimy szybko do normalności, sytuacja w Chinach pokazuje, że jest to możliwe. Teraz możemy tylko wróżyć z fusów, jednak co nam to da. Każdy ma ten sam problem, niezależnie od dziedziny życia, czy jest to kucharz, czy fryzjer. W biznesie są jeszcze większe problemy niż w żużlu. Kluby optują za tym, żeby obniżyć zawodnikom wynagrodzenie, jak pan odnosi się do tej kwestii? - Na razie nie ma o czym rozmawiać, bo nie wiemy jak to dalej się wszystko potoczy i kiedy się skończy. Krzysztof Cegielski, prezes Stowarzyszenia Żużlowców "Metanol", mówił Interii, że na razie nie powinno się rozmawiać o obniżce wynagrodzeń zawodnikom, bo jeszcze niczego nie otrzymali. - Krzysztof Cegielski ma tutaj rację. Wyobraża pan sobie sytuację, że w tym roku w ogóle nie wyjedziecie na tor? - Tak, jak mówiłem wcześniej, nie chcę się zamartwiać, przede wszystkim trzeba zrobić wszystko, abyśmy jak najszybciej wrócili do normalnego życia. Ostatnio na prywatnym torze trenował Piotr Pawlicki, opinie w środowisku są podzielone, jedni mówią, że nic wielkiego się nie stało, inni, że żużlowiec powinien być bardziej solidarny z pozostałymi, którzy odbywają kwarantannę, jakie jest zdanie na ten temat Adriana Miedzińskiego? - Uważam, że nie robi nic złego. Co złego jest w tym, że ktoś ma na przykład ogrodzoną pięciohektarową działkę i chce na niej jeździć na rowerze, kto może mu tego zabronić? Niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie. Jeżeli Piotr Pawlicki ma chęć sobie pojeździć na swoim torze, to niech sobie jeździ. Nie uważam, żeby to było coś złego. Życzę mu miłej zabawy, jeżeli ma teraz taką możliwość i sprawia mu to frajdę, to niech korzysta. Przechodząc do tematu czysto sportowego, w tym sezonie będzie pan występował ponownie w Toruniu. Jakie oczekiwania wiąże pan z powrotem do macierzystego klubu? - Cel jest tak naprawdę jeden, awans do ekstraligi. Po to tutaj właśnie wróciłem. Chcę, aby miejsce Torunia było tam, gdzie jest mu należne, czyli na najwyższym szczeblu rozgrywek. Mam nadzieję, że uda się nam tego dokonać w normalnych warunkach, z kibicami. Rozmawiał Zbigniew Czyż