"Nie jestem pewien jak szczerze ocenić ten występ. Na początku czułem rozczarowanie, ponieważ było bardzo blisko sukcesu. Za pierwszym razem miałem dobry start, ale ta koleina z której wychodziłem spod taśmy za drugim razem nie była już tak dobra. Jednakże mam również wiele pozytywnych odczuć, bo trzy z rzędu finały dają solidną podstawę i dobry znak przed kolejnymi turniejami" - skomentował Adams występ w Cardiff na łamach swojej strony internetowej. Australijczyk mógł nawet wygrać. Przy pierwszym podejściu do wyścigu finałowego najlepiej wyszedł spod taśmy. Jednakże z powodu nierównego startu gonitwa została powtórzona, a żużlowcowi z Antypodów nie udało się ponownie wstrzelić w moment zwolnienia zamków maszyny startowej. Adams dobrze prezentował się w części zasadniczej turnieju. Ogromne wrażenie zrobił zwłaszcza w potyczce z Nicki Pedersenem. Duńczyk prowadził, ale na dystansie Australijczyk bez najmniejszych problemów minął go, po czym uzyskał wprost niewiarygodną przewagę - nikt poza nim nie zdołał tak bardzo zostawić w tyle pretendenta do tytułu mistrza świata. Wiele wskazywało na to, iż w Cardiff "Kangur" znacznie zbliży się w generalnej klasyfikacji do swego głównego rywala. Ostatecznie Adams tylko w niewielkim stopniu zniwelował dystans do Pedersena. "Zdołałem zmniejszyć różnicę dzielącą mnie od Nickiego Pedersena do 11 punktów. Myślę, że wielu ludzi pomyślało, że miałem w Cardiff słabszy moment, ale mylili się. To był w moim wykonaniu najlepszy w życiu start na tym obiekcie i w związku z tym czuję satysfakcję. To był dobry wynik i pomoże mi w drodze po mistrzostwo" - napisał Adams na łamach swojego serwisu internetowego. Zawodnik z Australii jest obecnie drugi w klasyfikacji generalnej. Tuż za jego plecami znajdują się Greg Hancock i Hans Andersen, zaś przed nim Nicki Pedersen. Jeżeli Adams w dalszym ciągu będzie, podobnie jak do tej pory, stopniowo odrabiał straty do Duńczyka, to emocji w tegorocznym Grand Prix nie powinno zabraknąć do samego końca. Konrad Chudziński