"Czy mamy szansę na mistrzostwo? Musimy po prostu pojechać na maxa. Zadanie nie będzie proste, ponieważ Duńczycy stanowić będą niezwykle groźnych rywali. Powalczymy z nimi już w Vojens. Są silni i nie jestem pewien czy nawet nie najmocniejsi" - twierdzi Leigh Adams. Żużlowiec z Antypodów znajduje się w tym sezonie w rewelacyjnej formie. W cyklu Grand Prix jest jedynym zawodnikiem, który może zagrozić Nicki Pedersenowi w sięgnięciu po mistrzowską koronę. Wydawało się, że po zmianie silników z Javy na GM, Adams może notować nieco słabsze występy, tymczasem z nowym sprzętem znakomicie sobie radzi i to w nim wszyscy upatrują tegorocznego lidera drużyny Australii. Nie bez wpływu jest tu fakt, iż właśnie leszczyński stadion im. Alfreda Smoczyka będzie areną zmagań o DPŚ. "Cieszy mnie że zawody odbędą się w Lesznie. Tutejszy stadion jest wyjątkowy, a kibice, którzy niewiarygodnie zawsze nas dopingują, powinni być świadkami niezapomnianych pojedynków. Liczę na to, że Australijczycy odegrają kluczową rolę w tej imprezie" - mówi Leigh Adams. "Kangur" nie lekceważy rywali. Wie, że mieszanka rutyny z młodością, jaka w tym roku tworzy jego krajową reprezentację, będzie musiała wiele się napracować, by powtórzyć triumfy z pierwszych lat DPŚ. Wówczas właśnie zawodnicy z Antypodów sięgali po złoto. "Marzę o tym, by wywalczyć tytuł mistrzowski właśnie na leszczyńskim obiekcie. Jako Australijczycy jesteśmy monolitem, choć obok doświadczonych zawodników, w kadrze są i młodzi chłopacy" - powiedział nam zawodnik. Czy Adams zrealizuje swe marzenia i poprowadzi kolegów do zwycięstwa? Konrad Chudziński