Jan Kvech beż wątpienia jest jednym z największych czeskich talentów w XXI wieku. 23-letni obecnie zawodnik duży potencjał pokazywał już jako junior i było widać, że ma papiery na jazdę. Obecnie Kvech to już uczestnik cyklu Grand Prix, więc śmiało można powiedzieć, że oczekiwania na tym etapie kariery spełnia. Wciąż ma jednak jeden problem, który zakłóca mu drogę do jeszcze lepszych wyników. Choć Jan wygląda bardzo niepozornie, ma naprawdę gorącą głowę. Rok temu starł się z kibicami Polonii Bydgoszcz, chciał nawet z jednym się bić. Kilka dni temu zaliczył starcie z bardzo spokojnym przecież Grzegorzem Zengotą (Polak w ramach rewanżu podjechał go przy wjeździe do parku maszyn). Ale najciekawsze jest to, czego Kvech dokonał kilkanaście godzin temu, podczas półfinału Speedway of Nations w Manchesterze. Śmieją się z niego. Co on zrobił?! Czesi mieli otwartą drogę do awansu. Jechali po finał, nikogo nie musieli wyprzedzać. Nagle jednak Jan Kvech nabrał ochoty na atakowanie Andrzeja Lebiediewa, co było totalnym bezsensem i niepotrzebnym ryzykiem, o czym zresztą jeszcze przed upadkiem ostrzegali komentatorzy. Stało się to, o co Kvech się prosił. Zahaczył o bandę i upadł. Załatwił awans, ale... Łotwie. To dobitnie pokazuje, że choć Kvech ma bardzo duże umiejętności, to jednak jest jeszcze dla niego za wcześnie na powierzanie mu roli lidera, bo tu przede wszystkim potrzeba odpowiedzialności i mentalnej dojrzałości. Na razie jeszcze tego u Kvecha nie ma i raczej przez najbliższe lata nie będzie. Dostrzegają to kibice, którzy wprost piszą, że Kvech ma talent, ale nie ma głowy.