Na początek musimy się cofnąć do października 2019 roku. Wtedy jeszcze nie było Orlenu. Był za to Anwil, spółka należąca do Grupy Orlen. Anwil był sponsorem reprezentacji, która na 12 października 2019 miała zaplanowany mecz z Resztą Świata. Ludzie z Orlenu wymyślili sobie, że tej okazji zrobią coś ekstra. Przygotowali tekturowe bony na paliwo, czeki i coś jeszcze. Według Ryszarda Czarneckiego to coś jeszcze można by nazwać prekontraktem na 2020 z Orlenem. Zmarzlik i Janowski mieli usiąść przy jednym stole z szychami z Orlenu Bartosz Zmarzlik, choć zakatarzony i przeziębiony przyjechał wtedy do Rybnika. Zabrakło jednak tego drugiego, czyli Macieja Janowskiego. Bo też, jak mówił mi Czarnecki, Orlen chciał posadzić panów przy jednym stole z szychami spółki i ogłosić, że to będą dwie żużlowe twarze koncernu na lata. To był ten czas, gdy Janowski miał problemy sam ze sobą. Wysłał jakieś L-4 do związku, potem nie odebrał telefonu od trenera kadry, a jeszcze wyłapano, że w trakcie zwolnienia brał udział w evencie na torze wyścigowym i poszło. Nikt z nikim nie rozmawiał i sprawa się tak zapętliła, że Janowski na długo pokłócił się z kadrą, a na tamtą imprezę zwyczajnie nie przyjechał. I tak miliony i sława przeleciały Janowskiemu koło nosa, choć jak przekonuje Czarnecki, mogliśmy mieć dwóch naszych z hot-dogiem, a trwająca od 2020 przygoda Zmarzlika z Orlenem mogła mieć dodatkowy smaczek w postaci takiej sportowej rywalizacji naszego duetu wewnątrz polskiego potentata. Patrząc na Zmarzlika widać ile Janowski stracił Zmarzlika kontrakt z Orlenem zmienił bardzo. Stał się ambasadorem, marką, osobą znaną nawet domowym gospodyniom. Bartosz wyszedł spoza zaklętego kręgu żużla, co jest równie ważne, jak to, że za podpis na umowie dostał milion, potem drugi, a teraz kasuje już dwa. Ma dzięki temu komfort, na niczym nie musi oszczędzać. Sam przyznał, że uprawianie żużla kosztuje go około 2 milionów rocznie. Orlen mu to daje. Janowski też mógł to mieć, ale wolał siedzieć w domu obrażony na cały świat. I bynajmniej nie uważam, żeby Maciej z tamtej lekcji wyciągnął jakieś wnioski, by naszła go jakaś refleksja. Sądzę, że on nadal myśli, że wtedy cały świat sprzysiągł się przeciwko niemu. Tak to już jednak jest w tym naszym żużlu, gdzie zawodników od najmłodszych lat trzyma się pod kloszem, gdzie nie zwraca się im uwagi, gdy coś zrobią źle, a jak zrobią to dziennikarze, to nazywa się ich hejterami. W międzyczasie dochodzą duże pieniądze i w głowach często się przewraca.