Bartosz Zmarzlik już złamał barierę 100 punktów w PGE Ekstralidze. Ze średnią 2,561 patrzy z góry na swoich rywali. Ma na koncie tylko jeden przegrany bieg i jedno wykluczenie. A jednak jest kilka spraw, które przemawiają za tym, żeby stwierdzić, że ten sezon nie jest dla Zmarzlika drogą usłaną różami. Średnia Zmarzlika świetna, ale rok temu miał lepszą Średnia 2,561 jest znakomita, ale w dwóch poprzednich sezonach miał 2,679 (2022) i 2,649 (2021). Oczywiście wiele może się zmienić, ale na razie liczby wskazują na to, że Zmarzlik jest jednak odrobinę mniej skuteczny niż przed rokiem. Wciąż błyskotliwy, momentami wręcz genialny, ale jednak matematyka nie kłamie. Nie tylko statystyka sprawia, że Zmarzlik zapamięta sobie sezon 2023 na długo. W ostatnim meczu Platinum Motoru Lublin w Grudziądzu (34:56) Zmarzlik został wykluczony, a przecież mówiło się, że jego się nie wyklucza. Ileż to razy mieliśmy sporne sytuacje ze Zmarzlikiem? Ileż to razy drżeliśmy, co zrobi sędzia? Zawsze jednak padało na rywala Bartosza. Teraz jednak Michał Sasień zrobił coś, co dotąd wydawało się niewyobrażalne. Wykluczenie, defekt i przegrana na kresce Żeby uzupełnić rejestr literek, to trzeba też wspomnieć o taśmie w Grand Prix Chorwacji w Gorican. Zmarzlik i taśma, to też było coś, co trudno było sobie wyobrazić. To była jego pierwsza taśma w Grand Prix. Średnia gorsza, wykluczenie, taśma, a to nie koniec. Zmarzlik wyprzedzony na kresce to też coś, czego wcześniej nie widzieliśmy. Zdarzyło się jednak w Toruniu, gdzie Motor przegrał 44:46, a Bartosz dał się na ostatnich metrach minąć Robertowi Lambertowi. I chyba nabawił się jakieś delikatnego kompleksu Anglika, bo w ostatnim Grand Prix najpierw z nim przegrał, a potem desperacko, aczkolwiek skutecznie bronił się przed jego atakami. Wygwizdany w domu i z wpadką, jaka się zdarza raz na kilka lat Jeśli komuś mało argumentów na postawienie tezy "pamiętny sezon Zmarzlika", to dodajmy jeszcze to, że został wygwizdany przez gorzowskich kibiców. W niełaskę popadł po ostrym ataku na Szymona Woźniaka. Potem każdemu jego wyjazdowi na tor w Gorzowie towarzyszyło buczenie. Pewnie, jakby do Stali wrócił, to witaliby go kwiatami, ale tamte gwizdy zapamiętamy na długo. Po transferze, który miał go sportowo rozwinąć, zdarzyło się coś jeszcze. Mianowicie przytrafił się bardzo słaby występ na domowym torze z Betard Spartą Wrocław (44:46). 7 punktów w 5 biegach, tylko jedna trójka, jedno zero i w zasadzie 3 punkty zdobyte na rywalach. Najlepszym może się zdarzyć, ale w przypadku Zmarzlika to jest raz na kilka lat. Powyższa lista może jeszcze nie każe stawiać pytania, czy zmiana klubu miała sens. Na pewno jednak jest to materiał do przemyśleń. A z ostatecznymi wnioskami trzeba się wstrzymać do końca rozgrywek.