Tomasz Gapiński wszedł do świata poważnego żużla przez bramy stadionu przy Bydgoskiej 72 w Pile. Zadebiutował w jego barwach jeszcze w sezonie 2000 jako 19-latek. Młodzieżową parę ówczesnych mistrzów kraju współtworzył ze swym rówieśnikiem - Jarosławem Hampelem. Nie był może aż tak obiecujący jak jego kolega, ale i tak należał do ścisłej czołówki biało-czerwonych juniorów z początku XXI wieku. Ze swymi pilskimi kolegami sięgnął po jedno mistrzostwo i aż trzy srebrne medale w drużynowym czempionacie młodzieżowym, wiek juniora ukoronował jeszcze trzecim miejscem w finale Srebrnego Kasku 2003 w Bydgoszczy. Na podium stanął u boku Roberta Miśkowiaka i Janusza Kołodzieja, a w pokonanym polu pozostawił za sobą choćby Krzysztofa Buczkowskiego, Adriana Miedzińskiego czy Daniela Jeleniewskiego. Rok później, również w Bydgoszczy, zajął drugie miejsce w finale kolejnego Kasku, tym razem Złotego. Miał 22 lata i świat żużla stał przed nim otworem. Tomasz Gapiński - bohater z cienia Choć ciężko w to uwierzyć, drugie miejsce w Złotym Kasku 2004 praktycznie zamyka rozdział z jego indywidualnymi sukcesami. W 2011 roku dopisał jeszcze do niego wicemistrzostwo Europy z toru w Równem w Ukrainie. Była to co prawda era przed-SECowa i prestiż tego turnieju był niebagatelnie mniejszy niż dziś, ale nie sposób pominąć przecież w takim tekście jedyny międzynarodowy sukces jubilata Gapiński może i nigdy nie brylował na największych żużlowych salonach, ale po zakończeniu kariery będziemy wspominać go za co innego - długowieczność, stabilność i dobroduszność. Mamy 2022 rok, a on wrócił właśnie do PGE Ekstraligi jako kapitan Arged Malesy Ostrów Wielkopolski. Choć jego zespół raczej nie zagości w elicie na długo, to doceńmy fakt, iż 40-latek zdołał wywalczyć sobie miejsce w najlepszej lidze świata po pięcioletnie tułaczce po zapleczu z Łodzią, Piłą i Ostrowem właśnie. Dzielił szatnię z wieloma gwiazdami - Bartoszem Zmarzlikiem, Gregiem Hancockiem, Emilem Sajfutdinowem, Jasonem Crumpem czy Tomaszem Gollobem. Był idealnym wręcz doparowym. We Wrocławiu, Gorzowie i Bydgoszczy do dziś wspominają go jako twórcę genialnej atmosfery w parku maszyn. Po Drużynowe Mistrzostwa Polski sięga drużyna, nie pojedynczy zawodnicy. Oprócz liderów potrzeba takich Gapińskich właśnie. W swojej gablocie do dziś posiada on dwa takie złota i po tyle samo sreber oraz brązów. Będziemy tęsknić za takimi jak on, kiedy "Gapa" zakończy karierę. Ten "junior starszy" - jak określają go w Ostrowie Wielkopolskim - to jeden z ostatnich zawodników tego typu. Cichy, pokorny, nienarzekający. Nawet teraz, w słabej Arged Malesie po każdym meczu zbiera się na siłach, by wyjść do dziennikarzy i przyznać "Zawaliliśmy, odstawaliśmy od rywali, jest nam ciężko, ale nie składamy broni". Bohater z cienia, na którego warto by zwrócić nieco światła.