Jeszcze dwa miesiące temu ebut.pl Stal Gorzów chciała obciąć kontrakt Jakuba Miśkowiaka i zostawić go na kolejny sezon. Wtedy wydawało się, że ta akcja ma szansę powodzenia. Miśkowiak był bez formy, nikt się nim nie interesował, więc można było sądzić, że przyjmie wszystko. Polski biznesmen zaszalał. Potęga ze wschodu wydała 12 milionów Jak Chomski dał słowo, to Miśkowiak nie musiał mieć gwarancji Teraz sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Teraz to Stal jest na pasku zawodnika, który kilka dni temu ogłosił, że zostaje w Gorzowie, a teraz mu się odwidziało i znowu negocjuje z klubem. I już nie chodzi o pieniądze, ale o gwarancje startowe. Miśkowiak chyba obawia się juniora Oskara Palucha. Kiedy w tym roku Miśkowiak jeździł słabo, to kibice drapali się po głowie i zastanawiali, dlaczego trener nie wstawia za niego Palucha. Wiemy, że Stanisław Chomski nie robił tego, bo dla niego słowo jest droższe od pieniędzy. A Chomski umówił się z Miśkowiakiem, że niezależnie od wszystkiego będzie dawał mu szansę, będzie go budował. Milion za podpis i 10 tysięcy za punkt to za mało Po kolejnych kiepskich występach 23-latka Chomski brał krytykę na siebie, ale Miśkowiak miał komfort. Nie musiał się martwić, że jak zawali bieg, to zostanie odstawiony. Takie podejście szkoleniowca czyniło jego kontrakt ze Stalą wielce atrakcyjnym. Gdy kilka dni temu Miśkowiak ogłosił, że zostaje w Stali na 2025, to przybijał piątkę z Chomskim. Umówił się na milion za podpis i 10 tysięcy za punkt, ale nie krył, że kluczowe jest dla niego to, że dalej będzie mógł pracować z trenerem, któremu ufa. Stal jednak zwolniła nagle Chomskiego i Miśkowiak zaczął opowiadać w mediach, że ma "mętlik w głowie i nie wie, co robić". Przeciętny, ale rozchwytywany. O co tutaj chodzi? Miśkowiak ma pole manewru, bo choć się dogadał, to niczego nie podpisał. Stal nie spłaciła wszystkich należności wobec zawodników, więc nie może zawierać prekontraktów na 2025. A inne kluby już ustawiły się w kolejce po Miśkowiaka. ZOOleszcz GKM Grudziądz, podobnie jak wcześniej, oferuje te same pieniądze, co Stal. O Miśkowiaka pyta także Krono-Plast Włókniarz Częstochowa, a niewykluczone, że za chwilę do gry włączy się też INNPRO ROW Rybnik. Wyjaśnijmy, że 23-latek jest rozchwytywany ze względu na to, że może jeździć na pozycji U24. Niewielu jest dobrych żużlowców na tę pozycję, w zasadzie mamy deficyt U24. Dlatego nawet Miśkowiak bez formy jest chodliwym towarem. Inna sprawa, że zawodnikowi ambicji odmówić nie można. Stara się, w tym roku zakupił bodaj 9 silników, ale na niewiele się to zdało. Jak widać, klubom to jednak nie przeszkadza. Miśkowiak wciąż ma szansę podpisać kontrakt życia. Nawet taki przekraczający milion za podpis i 10 tysięcy za punkt. Gwarancje startowe będą miłym dodatkiem i luksusem, który mają te największe gwiazdy.