Dariusz Ostafiński, Interia: Czego dowiedział się pan ze swojej ulubionej książki: "Sztuka Zwycięstwa"? Piotr Świercz, żużlowiec Cellfast Wilków Krosno: Dowiedziałem się, co musiał zrobić założyciel Nike, żeby wejść na biznesowy szczyt. Ciekawa historia i fajna lektura. To już pan ma receptę na sukces. - W głowie mam słowa autora, żeby się nie poddawać. Nieważne, co się dzieje, czy jak jest źle, trzeba mieć swój cel i tego się trzymać. Ja w ogóle lubię czytać. Można lepiej poznać świat, ludzi, wyciągnąć jakieś wnioski dla siebie. "Bywało ciężko", przyznaje wychowanek Unii Tarnów Zwłaszcza że pan też dotąd miał pod górkę. - Bywało ciężko. Na całe szczęście poznałem Piotra Flisa. On został moim menadżerem i bardzo mi pomógł. To, że jestem w Krośnie i mogę się cieszyć z tego, co robię, to jego zasługa. To bardzo fajnie, jak znajdzie się miejsce, w którym nie trzeba się za wiele martwić. Można za to robić to, co się lubi. Gdzieś jednak przeczytałem, że zależy panu głównie na tym, żeby cało i zdrowo przejechać sezon. Raczej mało ambitne. - To tylko baza. Bo jeśli uda się cało i zdrowo przejechać sezon, to reszta sama przyjdzie. Było o ulubionej książce, to teraz zapytam o film. Z ankiety dla sponsora PGE Ekstraligi wynika, że jest nim "Więzień Labiryntu". Pana jednak można nazwać więźniem Unii Tarnów. Pamiętam, jak rok temu desperacko pan walczył, żeby rozstać się z tym klubem. - Chciałem bardzo przenieść się do Wilków. Czułem, że to może być naprawdę fajne miejsce do rozwoju. Nie myliłem się. Wilki dały mi wszystko, czego potrzeba. Choćby fachową opiekę mechanika Arkadiusza Stasika, który kiedyś pracował z Jarosławem Hampelem. Poza tym Unia była i jest w drugiej lidze, a wiadomo, że im wyżej, tym lepsze warunki do uprawiania sportu. Piękne słowa Świercza o Cierniaku Zaczynał pan w szkółce Mirosława Cierniaka. A mówili, że on tylko to dla syna Mateusza zrobił, że inni jego uczniowie nie mają szans. - To ja mogę powiedzieć, że trener Mirek był, jest świetny. Gdyby nie on, to nie byłoby mnie ani w żużlu, ani w Krośnie. Nie tylko synowi oddał serce. Zrobił wszystko, żeby innym też pomóc. Mnie pomógł. W Tarnowie jest jeszcze szkółka Kołodzieja. Dlaczego nie tam? - Po jednym z treningów motocrossu znajomy zabrał mnie na Unię. To wtedy powiedziałem tacie, że fajnie byłoby spróbować. Pan Mirek akurat wtedy na tym meczu był i tak trafiłem do jego szkółki. Zdecydował przypadek, ale nie żałuję. Szymon Bańdur, on akurat ze szkółki Kołodzieja, także jest od roku w Wilkach. Zanim przyszedł, to działacze z Krosna zrobili research i wyszło im, że Szymon marzy o busie. Kiedy przyjechał z rodzicami na rozmowy, to taki nowy bus już na niego czekał na parkingu. A pana czym kusili? - Niczym. Moim marzeniem było po prostu być w tym klubie. Chciałem, tylko żeby to wszystko udało się dopiąć. Teraz jestem po pierwszym pełnym sezonie w Wilkach i mam szeroki uśmiech na mojej twarzy. To jest ten mój bus, ta moja nagroda. Tego mi było trzeba. W tym roku jeździł pan też na wypożyczeniu w drugoligowym Kolejarzu Opole, ale słyszałem, że kiepsko wyszło, bo nie płacili. - Przyznam, że akurat z Kolejarzem to mam dobre wspomnienia. Ja chciałem tam iść. Skończyłem sezon w Wilkach, wypożyczenie do drugiej ligi było możliwe, więc ucieszyłem się z możliwości jazdy w Opolu. Trafiłem do drużyny, w której były fajne relacje. To było ciekawe przeżycie i duża nauka dla mnie. Ja od początku patrzyłem na to Opole w kategoriach czysto sportowych, dlatego oceniam je na plus. Nie mam o nic pretensji. Mogę jedynie podziękować. W Ekstralidze jeszcze niczego nie wygrał W Ekstralidze nie wygrał pan jeszcze biegu. Teraz Wilki spadły, więc nie będzie to możliwe. Chodzi o to, czy pan wie, co zrobić, żeby wygrać, kiedy już uda się panu do elity wrócić? - Na pewno potrzebuję więcej doświadczenia, takiego torowego obycia. Teraz było trochę stresu. Z tym też muszę sobie jakoś radzić, muszę się tego nauczyć. Z czasem to przyjdzie. Nie ma się co napinać. A teraz się pan napinał? - W każdych zawodach, w każdym biegu chciałem wygrać. Zresztą trudno, żeby było inne założenie. Dziwnie by to wyglądało, jakbym celował w drugie, trzecie miejsce. Tak to już jednak jest, że inni mają te same cele i przez to ja nie mogłem zrealizować swoich. Na ten moment rywale okazali się za mocni. Podejście mi jednak nie zaszkodziło. Po prostu trochę mi jeszcze brakuje i te starty dały mi wiedzę o tym, czego potrzebuję, by stać się lepszym zawodnikiem. Przywiózł pan już za plecami jakiegoś mocnego zawodnika? - Dobre pytanie. W tym sezonie w niektórych biegach prowadziłem, ale teraz nie potrafię sobie przypomnieć, czy ktoś znany jechał za moimi plecami. Wiem za to, że popełniałem błędy i pogubiłem punkty na trasie. Z tego muszę wyciągnąć wnioski. Wciąż moimi najlepszymi zawodami były te z kończącego sezon 2022 Memoriału Krystiana Rempały. Pokonałem Lidseya, Pawlickiego i kilku lepszych od siebie juniorów. 19-latekl zachwycony Zmarzlikiem. Tym mu imponuje Przeczytałem, że chciałby pan być, jak Zmarzlik. - To, co on wyprawia na motorze, jest trudne do skopiowania i szalone. Ciężko to odwzorować, bo on ma jedyny i niepodrabialny styl. Jedzie agresywnie, ale nie niebezpiecznie. Potrafi się napędzać w takich miejscach, gdzie inni tylko myślą o tym, żeby nie spaść z motocykla. Wszyscy go obserwują, chcą zrobić tak samo, ale to nie jest takie proste. To zdecydowanie mój idol. To ja powiem, że ten pana idol nigdy nie szuka wymówek. Jak jedzie słabiej, to nie zwala na sprzęt. U zawodników to nie jest norma. - To ja się pochwalę, że nie mam takiej wymówki. Zawsze szukam winy w sobie. Jakbym miał w sprzęcie, to nie miałoby to sensu. Dalsza jazda mijałaby się z celem. Dlatego, jak przegrywam, to zastanawiam się, co ja mogłem zrobić lepiej. Prezes Wilków mówi, że zbudował młody i głodny sukcesu skład. Co to da? - Pierwsza liga będzie za rok tak wyrównana, jak nigdy. A nasz skład faktycznie jest młody i ambitny. Zresztą, jaki by nie był, to cel jest jasny. Chcemy walczyć o awans. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale będziemy się starać. Świetnie się dogadujemy, jest klimat w szatni, więc punkt wyjścia mamy całkiem niezły. W tym roku zdobyliśmy złoty medal DMPJ oraz srebrny medal w U24 Ekstralidze. W ogóle to chciałbym wszystkim w Wilkach podziękować. Prezesowi Grzegorzowi Leśniakowi, menadżerowi Michałowi Finfie, oraz trenerom Ireneuszowi Kwiecińskiemu oraz Januszowi Stachyrze. Czuję się w tym klubie, jak w domu i niczego mi nie brakuje. Mam nadzieję, że się odwdzięczę na torze.