Prezes FOGO Unii Leszno nie gryzł się język po niedzielnym hicie PGE Ekstraligi. Jego zdaniem na rynku żużlowych tunerów panuje niezdrowa konkurencja. - Płacę ogromne sumy za faktury, więc liczę, że dostanę w zamian produkt odpowiedniej jakości, a tak nie jest - grzmiał Piotr Rusiecki przed kamerami Canal+ sugerując, że to inżynierowie stoją za słabą postawą jego drużyny. Gwiazda Motoru obsypana ofertami. Padnie transferowy rekord, milion na stole Wiadomo, o kogo chodziło prezesowi Żadne nazwisko nie padło, ale tajemnicą poliszynela jest, iż prezesowi chodziło o Ashley’a Hollowaya. Kilka lat temu Unia ściśle z nim współpracowała, zdobywając cztery złote medale z rzędu (2017-2020). Potem jednak coś się popsuło. Unia związała się z angielskim tunerem Peterem Johnsem, a Holloway robi silniki wyłącznie dla liderów zespołu z Leszna: Janusza Kołodzieja i Andrzeja Lebiediewa. I właśnie ci dwaj zawiedli w meczu "o życie" z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz zdobywając łącznie 9 punktów. Jakby popatrzeć na same liczby, to należałoby powiedzieć, że Rusiecki ma rację. Zawodnicy korzystający z silników Holloway’a zdobyli w meczu z GKM-em 10 punktów (prócz Kołodzieja i Lebiediewa był jeszcze Nazar Parnicki), a ci od Johnsa aż 37. Problem Kołodzieja leżał jednak gdzie indziej Jednak liczby to jedno. Akurat w tym przypadku warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Zarówno Kołodziej, jak i Lebiediew są po ciężkich kontuzjach. Kołodziej nieźle się spisywał w poprzednich startach, ale jechał na torach równych. Kiedy zobaczył tor w Lesznie przed niedzielnym meczem z GKM-em, to zrobił wielkie oczy. Koleiny i nierówności zrobiły na nim wrażenie. Był wystraszony i to było widać w jego jeździe. W sytuacji, w której się rehabilituje i wciąż nie jest w pełni sił i zdrowia taki tor, na którym wyrywało kierownicę z rąk, nie był mu do niczego potrzebny. Po meczu był tak zrezygnowany, że omal nie powiedział w C+, że kończy sezon. Z Lebiediewem była analogiczna sytuacja. On miał z tym torem identyczny problem. Tu nie chodziło o silniki Holloway’a, lecz o to, że trudny tor przerósł dwóch zawodników po przejściach i to jest jak najbardziej naturalne. Na dokładkę został on tak przygotowany, że nie dało się wyprzedzać po szerokiej, co Kołodziej z Lebiediewem wręcz uwielbiają. Teraz Unia potrzebuje cudu Poza wszystkim Holloway nie miał żadnego interesu w tym, by zaszkodzić swoim zawodnikom z Unii. Choćby z tego powodu, że w Grudziądzu ma raptem jednego klienta: Jaimona Lidseya. Z Maxem Fricke się niedawno rozstał, a Wadim Tarasienko i Michael Jepsen Jensen mają sprzęt od innych inżynierów. Po wygranej za dwa Unia traci do GKM-u dwa punkty i potrzebuje cudu, by się utrzymać. Po pierwsze musi zwyciężyć u siebie z Betard Spartą Wrocław i ebut.pl Stalą Gorzów. Po drugie musi liczyć na to, że GKM w pozostałych meczach zdobędzie nie więcej niż 1 punkt. Koszmar Zmarzlika. Była potężna awaria, nikt tego nie wiedział