Łotwa już od dłuższego czasu ma grono obiecujących zawodników, z których jednak niewielu się przebija. Często dzieje się go w dość zagadkowych okolicznościach. Zapewne większość kibiców pamięta Artioma Trofimowa i Davisa Kurmisa, wielkie talenty sprzed kilku lat. Zapytaliśmy kiedyś tego drugiego o powody nagłego zakończenia kariery, ale nie chciał o nich rozmawiać. Trofimow dał sobie spokój ze względu na problemy zdrowotne. Największymi perełkami ostatnich lat byli zaś Oleg Michaiłow i Francis Gusts. Ta dwójka potrafiła dosłownie wygrywać Lokomotivowi Daugavpils mecze. Pierwszy z nich zaliczył istną katastrofę po przejściu do grona seniorów i tak naprawdę mało realne jest, że kiedykolwiek wróci do żużla w zawodowej formie. Gusts spadek zaliczył całkiem niedawno, wciąż jest juniorem, ale jedzie bardzo mizernie i jego sportowa przyszłość jest pod dużym znakiem zapytania. To jest największy talent XXI wieku? Ostatnio bardzo głośno jest o Damirze Filimonowie, który dopiero latem skończył 16 lat i nabył uprawnienia do startów w seniorskich zawodach. Chłopak jest niezwykle odważny i utalentowany, momentami jedzie wręcz niebezpiecznie dla siebie. Niektórzy kibice widzą w nim drugiego Emila Sajfutdinowa. - Niesamowity dzieciak. On już ma sylwetkę jak żużlowiec po 10 latach kariery. Lada moment coś wygra w Europie - mówił nam miesiąc temu jeden z łotewskich kibiców. Długo na realizację swoich słów nie musiał czekać. Filimonow w miniony weekend zwyciężył w turnieju w holenderskim Veenoord, gdzie startował choćby Lars Skupień, swego czasu zawodnik dobrze się zapowiadający. Dodatkowo Filimonow poradził sobie z ogromnymi problemami logistycznymi. Jeszcze w Polsce zepsuł mu się bus i dotarł na zawody tylko dzięki uprzejmości działaczy PSŻ-u Poznań, z którymi się skontaktował.