Po piątkowym meczu Apatora z Motorem (50:40) można by się zastanawiać, po co Toruniowi Mateusz Cierniak, skoro debiutujący w barwach "Aniołów" 16-letni Mateusz Affelt dwa razy ograł lidera klasyfikacji SGP2. Cierniak dwa razy oglądał plecy Affelta Pierwszy punkt w PGE Ekstralidze Affelt zdobył, wykorzystując złą jazdę Cierniaka na trasie. Próbował on atakować Krzysztofa Lewandowskiego, ale tak się pogubił, że stracił trzecie miejsce na rzecz Affelta. W kolejnym biegu 16-latek skopiował wyczyn i znowu pokazał plecy Cierniakowi. Jednak w Apatorze nie rezygnują ze starań o Cierniaka. W klubie mówią, że jeśli tylko będzie chciał, to znajdzie się dla niego miejsce. Cierniak wciąż nie przedłużył kontraktu z Motorem, więc wszystko jest możliwe. Zwłaszcza że Apator kładzie na stół duże pieniądze, bo zdaje sobie sprawę, że wyrwanie Cierniaka byłoby nie tylko niesamowitym wzmocnieniem, ale i też kolosalnym osłabieniem Motoru. Cierniak cierpiał przez Kowalskiego A co do kłopotów Cierniaka w piątkowym meczu, to w Toruniu doskonale wiedzą, że wynikały one tylko i wyłącznie z kłopotów z silnikami. Cierniak jest klientem Ryszarda Kowalskiego. W tym roku polski inżynier wypuścił partię jednostek napędowych, które ciężko jest doregulować. Kłopoty z tym ma nawet Bartosz Zmarzlik. Piątek w ogóle był takim trochę czarnym dniem dla ludzi Kowalskiego. Zmarzlik jeździł w kratkę, Cierniak beznadziejnie (zero w trzech biegach), a nie sposób też nie wspomnieć o fatalnym występie Kacpra Woryny z zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa (2+1 w pięciu startach). Jeśli w niedzielę nic się nie zmieni, to Motor ze słabym Cierniakiem może mieć kłopoty z awansem do finału. Czytaj także: Obudził się po koszmarnej kraksie. Na to czekaliśmy