Podczas kwietniowych rund DMPJ kibice zastanawiali się, kim jest zawodnik który w jednym z pierwszych oficjalnych startów w życiu pokonał Mateusza Cierniaka. Bo właśnie tak swoją przygodę rozpoczął Bartosz Bańbor ze Stali Rzeszów. Wszystkim na stadionie opadły szczęki. Rzadko zdarzają się tak piorunujące debiuty. A jeśli zwrócimy uwagę na to, że za moment Cierniak będzie mistrzem świata juniorów, to sukces Bańbora jest ogromny. Co oczywiste, od razu znalazł się pod lupą. Najbardziej zainteresowany ściągnięciem młodziana był Motor Lublin. To właśnie działacze zwycięzcy rundy zasadniczej mieli namawiać Bańbora na przejście do nich. Sam zawodnik opowiada o tym wszystkim dość enigmatycznie. - Były propozycje. Rozmawialiśmy, ale nie mogę za dużo o tym mówić. Zresztą ja się tym nie zajmuję i sam niewiele wiem. Czy chodzi o Motor? Nie powiem - tłumaczy. Nam jednak udało się ustalić, że najpewniej to ten klub chciał Bańbora. Cudowne dziecko zostaje u siebie Młodziutki żużlowiec nie skorzystał z oferty ekstraligowego klubu. Stawia na naukę speedwaya, o którą w 2. Lidze będzie łatwiej. Za rok kończy 16 lat i będzie mógł startować w barwach Stali. Może być rewelacją ligi. Sam Bańbor pytany przez nas o powody braku chęci do jazdy w PGE Ekstralidze mówi właśnie o tym, że woli nabrać doświadczenia na niższym poziomie. Potem ewentualnie zaatakuje elitę. Zrobi to, jak uzna że nadszedł odpowiedni czas. Warto dodać, że Bańbor to wychowanek Dawida Lamparta, który ewidentnie jest lepszym trenerem niż żużlowcem. Jego brat Wiktor także wyszedł spod tych skrzydeł. Obecnie jest jednym z najlepszych juniorów świata, a na początku września pojedzie w rzeszowskim finale IMP. Kto wie, być może Bańbor pójdzie w jego ślady. Póki co, najbardziej potrzebny jest mu spokój. Na oczekiwania przyjdzie czas. Czytaj też:Nie będą po nim płakali. Mają dość ojca