350 tysięcy złotych rocznie, tyle kosztuje kariera Maksymiliana Pawełczaka. Jeździ już 8 lat, więc łatwo policzyć, ile już pieniędzy na to poszło. 14-latek jest porównywany z 4-krotnym mistrzem świata na żużlu Bartoszem Zmarzlik. Sam też już jest mistrzem SGP3, gdzie jeździ się na silnikach o pojemności mniejszej o połowę niż ta, która obowiązuje w Grand Prix. Tam mamy silniki 500cc, w SGP3 są silniki 250cc. Zasady gry są jednak te same. Tegoroczny finał odbył się na dużym torze w Gorzowie. Jednym z najbardziej wymagających. Pawełczak pobił innych na głowę. Zmarzlik zapłacił straszliwą cenę za wygraną. Te obrazki mrożą krew w żyłach "To mój chłopak". Najzdolniejszy i najlepszy - To mój chłopak - mówi o Pawełczaku jego trener Jacek Woźniak. - On jest najzdolniejszy z tych żużlowych nastolatków. Po wynikach widać. Maksymilian do szkółki Woźniaka zgłosił się w wieku 8 lat. Sukcesy przyszły bardzo szybko. Dlaczego? - Ma talent, jest pracowity i dobrze prowadzony przez trenera - śmieje się Woźniak. - A poważnie, to Maks jest pozytywnie zakręcony i zaangażowany. Cała jego rodzina taka jest. Tata i mama są z nim od początku, a z każdym rokiem ten jego team zaczyna się powiększać. Pawełczak ma już swojego menadżera 14-latek ma już nawet swojego menadżera. Jest nim Marek Ziębicki, ten sam, który dba o karierę 19-latka Wiktora Przyjemskiego, który rok temu był najlepszym zawodnikiem pierwszej ligi, a teraz jest w TOP10 PGE Ekstraligi. Krążyły plotki, że o to, by być menadżerem Pawełczaka, bił się także Tomasz Suskiewicz, w przeszłości mechanik 6-krotnego mistrza świata Tony’ego Rickardssona, który pracował też u naszego mistrza Tomasza Golloba, a teraz jest związany z Emilem Sajfutdinowem. Jednak to Ziębicki przekonał do siebie chłopaka i jego rodziców. - Teraz takie czasy, że nie da się sukcesu osiągnąć w pojedynkę - przekonuje Woźniak, a znany mechanik Dariusz Sajdak dodaje: - Wystarczyło posłuchać Artioma Łaguty po ostatnim meczu ligowym Sparty Wrocław, gdzie zawodnik mówił, że po zjeździe toru mówi o swoich odczuciach, a inni ustawiają sprzęt, obserwują, jak zmienia się tor, pogoda i tak dalej. Koledzy chipsy, cola i nos w telefonie, a on dieta, trening - Maks sam by tego nie ogarnął. Pamiętajmy, że do szkoły chodzi. Teraz jest w drugiej klasie liceum. Czasem musi się zwolnić, żeby zdążyć na zawody, innym razem coś nadrobić. I cały czas musi się kontrolować. Jego rówieśnicy, to chipsy, cola i nos w telefonie, a on dieta, trening, bo chce być najlepszy - opowiada Woźniak. Młody mistrz nie ma wiele czasów na wygłupy, spotkania z kolegami, czy zwykłe pogaduchy. Bo jak nie zawody, to trening. - Jest na tyle rozsądny, iż wie, że niczego nie może zaniedbać. Jakby nie był systematyczny, to od razu by się to na nim odbiło - mówi nam trener. Chciał jechać z gipsem na ręce Przed Pawełczakiem jeszcze różne wyzwania. Jest młody, więc wciąż rośnie. W żużlu każdy centymetr oznacza pracę nad sylwetką od nowa. Poza tym kontuzje. One też zniszczyły już niejedną świetnie zapowiadającą się karierę. Po upadkach i złamaniach często przychodzi strach, który blokuje zawodnika na dobre. Maksymilian dopiero co wyleczył złamany nadgarstek. Pauzował 5 tygodni. - Po dwóch tygodniach do mnie przyszedł i powiedział, że on by już najchętniej wsiadł na motor. To mówi wszystko. Nie chciałbym robić z niego mistrza świata, choć już nim jest, ale może osiągnąć zdecydowanie więcej. Ważne, że słucha, a ja mu powtarzam, żeby zachował pokorę i pracował, bo bez tego nic nie będzie. Talent, który on ma, jest ważny, ale to za mało. Żużel już niejednego sprowadził na ziemię - stwierdza Woźniak.