Młody Holder po wypadku we Wrocławiu pauzował przez dłuższy czas. Opuścił kilka ważnych zawodów, m.in. turniej Grand Prix w Rydze. Punktów z Łotwy zabrakło mu do wyprzedzenia w końcowym rozrachunku Vaculika. Słowak wykorzystał szansę na medal (wystąpił we wszystkich rundach) i jako pierwszy żużlowiec z tego kraju stanął na podium mistrzostw świata na żużlu. Uciekł im 47-latek, ale znaleźli zastępstwo. Będzie młoda drużynaW parku maszyn można było dostrzec Chrisa Holdera, który wypadł z cyklu i w wieku 36 lat ma niewielkie szanse na powrót. Może to zrobić chyba tylko przez eliminacje. Na razie w Grand Prix - i to z powodzeniem - rywalizuje jego młodszy brat, a były mistrz świata mu tylko pomaga, dzieląc się wskazówkami. Właśnie tak było w Toruniu, czyli w miejscu, które bracia znają doskonale. Obaj jeździli dla Apatora, Chris nawet przez czternaście lat i jest uważany za legendę klubu. Zwłaszcza jeśli chodzi o obcokrajowców. Mistrz świata Holder pomagał młodszemu bratu, a 11 lat temu wydarzyło się to Holder jedenaście lat temu stoczył walkę na torze i poza nim z... samym Nickim Pedersenem. O bójce walczących o złoto zawodników mówiło się bardzo długo. Wyścig półfinałowy był rozgrywany na raty, bo w pierwszej odsłonie na pierwszym łuku upadł Duńczyk. Do powtórki dopuszczono wszystkich zawodników, natomiast od razu po upadku Pedersen wstał, wymachiwał ręką, a jeszcze później zaczął ostentacyjnie bić Holderowi brawo. Postrach Polaków ma nowy klub. To spore zaskoczeniePrzed wjazdem do parku maszyn Pedersen podszedł do Australijczyka. Powiedział mu kilka słów i go poklepał. A pewnym momencie lekko popchnął go... 16-letni Jack, który już w tak młodym wieku podróżował z bratem na zawody, poznając wielki żużel od środka. Wybuchowy charakter Pedersena dał o sobie znać, na szczęście żużlowcy zostali rozdzieleni, a zawody rozegrano do końca. Mistrzem świata został Holder, a Pedersen musiał zadowolić się srebrem.