Dariusz Ostafiński, Interia: Intensywny czas za panem. Był pan z kadrą na zgrupowaniu na Malcie, gdzie poleciał pan prosto ze Stanów, gdzie był pan gościem Grega Hancocka. Bartłomiej Kowalski, żużlowiec reprezentacji i Betard Sparty Wrocław: W Stanach byłem jedenaście dni. To był piękny czas. Miałem, chociażby okazję, żeby pojeździć na krótkich, technicznych torach. Junior Betard Sparty mówi wprost: Hancock to złoty człowiek Przywiózł pan z Ameryki jakieś nowinki? - Wiele ciekawych rzeczy zauważyłem. Mam na myśli choćby kosmetyki do motocykli żużlowych, których u nas nie ma. Poznałem też ludzi, ich podejście,mentalność. Jest inna od naszej. Może coś skopiuję. Mieszkał pan u 4-krotnego mistrza świata. Jaki jest Hancock? - Na pewno jest bardzo zaangażowany. Poświęcił mi mnóstwo czasu. Myślę, że jak powiem, że to złoty człowiek, to nie przesadzę. Dużo trenowaliśmy na motocyklach, ale była też jazda na rowerze, siłownia, różne sale treningowe. Wilbur, syn Grega też jeździ. Oni mają takie warunki, że żużel mogą uprawiać cały rok. U nich sezon się nie kończy. Choć ja akurat nie startował w żadnych zawodach. Jeździłem, ale sam. Jak to się stało, że poleciał pan do Hancocka? - To była jego inicjatywa. Kiedyś rozmawialiśmy i dał mi taką propozycję, a ja tylko poprosiłem klub o zgodę. Dostałem ją i poleciałem. Muszę powiedzieć, że jesteśmy z Gregiem w dobrych relacjach. On pracuje w Betard Sparcie, a ja odkąd jestem w klubie, to mam z nim dobry kontakt. Korzystam z jego rad na co dzień. Czym w ogóle zajmuje się Hancock? Poza tym, że jest trenerem w Sparcie. - Nie wiem dokładnie, czym się zajmuje. Na pewno dużo działa przy żużlu, a o inne rzeczy nie pytałem. Chciałbym za to kiedyś mieszkać i żyć tak, jak on. Greg ma piękny dom w Costa Mesa. To już ma pan cel. Żeby mieć piękny dom i żyć tak, jak Hancock, to musi się pan stać świetnym zawodnikiem. - Motywacja to jest klucz. Wiele od tego zależy. Taka wizja na pewno skłania do wytężonej pracy. Bartłomiej Kowalski: Ten rok jest dla mnie kluczowy Ten sezon będzie dla pana bardzo ważny, bo za rok już nie będzie pan juniorem. Wiele zawodników ma w tym okresie duży problem. Niektórzy całkiem znikają z żużla. - Odkąd wszedł w życie przepis o konieczności korzystania z zawodnika U-24, to życie żużlowca kończącego wiek juniora stało się łatwiejsze. Jednak to jest tylko jedno miejsce w składzie, więc skala trudności wciąż jest dużo. Ja wiem, że ten rok jest dla mnie kluczowy, ale podchodzę do tego ze zdrowym rozsądkiem. Nie chciałbym się ugiąć pod ciężarem. Nie chcę nakładać na siebie zbytniej presji. Staram się patrzeć optymistycznie, bo miałem już trochę takich sytuacji, które wyhamowały moją jazdę. Teraz wszystko się poukładało, więc trzeba z tego korzystać i zrobić wszystko, by stać się dobrym zawodnikiem. To, co wyhamowało, to był rok 2021 we Włókniarzu? - 2021 i 2020, czyli dwa lata we Włókniarzu. Niestety nie mogłem się przebić do składu, w którym był Kuba Miśkowiak i Mateusz Świdnicki. Pierwszy był i jest mocny, a Świdnicki był lokalnym matadorem. - Dlatego się nie dziwię, że nie wyszło. Jak klub ma swoich, to na nich stawia. Nie mam do nikogo pretensji. Po prostu stwierdzam, że źle się stało, że mogłem spróbować gdzieś, gdzie miałbym większe szanse. Na co Kowalski umówił się z Betard Spartą? A jak za rok skończy pan wiek juniora, to zostanie w Sparcie? Jesteście na coś umówieni? - Nie rozmawialiśmy na ten temat. Myślę sobie jednak, że obie strony mają świadomość, że muszą być spełnione pewne warunki. Ja mam świadomość, ja to wiem, że jak będę dobrze jeździł, jak pójdę do przodu, to dostanę szansę w kolejnym roku. Tu nie ma się na co umawiać, bo sprawa jest oczywista. Rozumiem, że poza wszystkim celem jest utrzymanie się w Ekstralidze? - Tak, to jest główny cel. Cokolwiek by się stało, chcę zostać w Ekstralidze, bo ona gwarantuje rozwój. Nie interesuje mnie zejście w dół. Przed sezonem 2022 chciało pana wiele klubów. Wszyscy bili się o Kowalskiego, a pan wybrał Spartę. Nie żałuje pan? - Moim zdaniem stało się coś najlepszego dla mnie. Jestem bardzo zadowolony z tego, co mam i co dostaję w Sparcie. Spędziłem tu jeden sezon, a czuję się tak, jakbym był u siebie w domu. Określiłbym swoje zadowolenie ze Sparty na 100 procent. Dostałem wiele pomocy od trenera, prezesów i kolegów z drużyny. Do tego dochodzi piękny stadion, świetny tor. Sparta jest dla mnie na tym etapie spełnieniem marzeń. Koszulkę Stali Gorzów oddał, a tamto zdarzenie było dla niego nauczką Pamiętam, że zanim pan trafił do Sparty, to Polskę obiegło takie zdjęcie pana z byłym prezesem Stali Gorzów Markiem Grzybem. Miał pan koszulkę Stali. Ma pan ją jeszcze? - Nie mam. Oddałem. To jest dla mnie przykry temat i nauczka na całe życie, że trzeba być bardzo ostrożnym. Myślę, że nie ma co tego ciągnąć. Zwłaszcza że w Stali i w speedway’u akurat tamtego pana prezesa już od jakiegoś czasu nie ma. Jak będzie wyglądać formacja juniorska Sparty w sezonie 2023? - Do tej pory nie wiem, jak ona będzie dokładnie wyglądać. To decyzja sztabu szkoleniowego. Wszystko wskazuje na to, że drugim juniorem obok mnie będzie Mateusz Panicz. To jest wychowanek Sparty. Wydaje mi się, że on teraz dostanie szansę, żeby pokazać, na co go naprawdę stać. Pamiętam z poprzedniego roku fajne biegi Mateusza w Testimonialu Taia Woffindena. Wygrywał z dobrymi zawodnikami. Poza tym jesteśmy dobrymi kolegami, więc bardzo bym się cieszył, gdyby dostał szansę. Wiadomo jednak, że to nie moja decyzja. Zdetronizujecie Motor. Eksperci mówią, że Sparta jest mocniejsza od ubiegłorocznego mistrza. - Nie myślałem o tym. Na pewno mamy kompletny, mocny skład i mamy takich zawodników, że właściwie stać nas na wszystko. Jednak to dopiero sezon pokaże, kto jest lepszy. Motor jest mistrzem, ma dobrych zawodników z Bartoszem Zmarzlikiem na czele, więc łatwo nie będzie. Nie zapominałbym też o innych. Każdy ma aspiracje. Janusz Kołodziej jest jego trenerem, idolem i wzorem do naśladowania Wywodzi się pan z Akademii Janusza Kołodzieja. Macie kontakt? - Z trenerem Januszem jesteśmy w dobrych relacjach. W sezonie nie ma za wiele czasu, ale jak widzimy się przy okazji spotkań, to zawsze zamienimy słowo. Janusz Kołodziej od dziecka był moim idolem, wzorem do naśladowania. Cieszę się, że przeszedłem przez jego szkołę i mogę dalej jeździć. Unia Leszno, w której jeździ Kołodziej, może mieć w tym roku kłopoty. Skład mają słabszy niż przed rokiem. - Niezręcznie mi oceniać innych. Unia miała swoje lata świetności i one w każdej chwili mogą wrócić. Wielu twierdzi, że ten skład nie jest tak personalnie mocny, jak ten ubiegłoroczny. Ja też mam takie wrażenie. Z drugiej strony Unia ma coś, co może być jej mocną bronią. Ma taki zestaw ludzki, który powoduje, że tam na pewno będzie atmosfera. A o Janusza Kołodzieja to ja bym się nie martwił. Od pewnego czasu trafia świetnie i ta jego kariera wygląda naprawdę solidnie. Spędziliście z Kołodziejem trochę czasu na zgrupowaniu kadry na Malcie. Byli też inni starsi zawodnicy. Krzysztof Lewandowski mówił nam, że gwiazdy powiedziały mu o paru ciekawych rzeczach. Panu też? - Wiadomo, że każdy ma swoje tajemnice, których nie zdradzi nikomu. Z drugiej strony seniorzy byli dla nas młodych bardzo otwarci, podpowiadali pewne rozwiązania. Na pewno jest coś, co będę chciał w sezonie sprawdzić. Nie mam nic do stracenia. Wręcz przeciwnie. Mam swoje cele, więc warto spróbować wszystkiego, co mogłoby pomóc. Marzy mi się, żeby poprawić statystyki w Ekstralidze, by stać się mocnym punktem Betard Sparty Wrocław. Medal w mistrzostwach Polski juniorów też chodzi mi po głowie. Przede mną także pierwszy sezon w Szwecji. Tam też chciałbym się pokazać. Zobacz również: Armia amatorów, a kosztuje tyle, że głowa boli