W 2015 roku Ostrovia bezskutecznie walczyła o awans do ekstraligi. Przegrała najpierw dwumecz finałowy z Lokomotivem Daugavpils, a potem baraż z przedostatnim zespołem ekstraligi - Stalą Rzeszów. Po tamtym sezonie klub z południowej Wielkopolski bezskutecznie walczył z kłopotami natury finansowo-organizacyjnej i w kolejnym roku zabrakło ligowego żużla w Ostrowie. Nowy klub - Arged Malesa TŻ Ostrovia został zgłoszony do rozgrywek drugiej ligi i po dwóch sezonach awansował o klasę wyżej. W sobotę ostrowianie zainaugurują sezon wyjazdowym meczem z Orłem Łódź. - Orzeł to moim zdaniem jeden z faworytów rozgrywek obok ROW-u Rybnik, Wybrzeża Gdańsk i Unii Tarnów. W Łodzi mają mocne zaplecze, skład i stadion. Myślę, że zdobycie 40 punktów będzie też sukcesem. Z drugiej strony w pierwszych meczach zawsze łatwiej pokusić się o niespodziankę - powiedział Strzelczyk, który ostrożnie stawia cele przed nowym sezonem. - Trudno dziś zakładać, o co będziemy walczyć. Na pewno o jak najlepszy wynik, a tabela sama pokaże, co możemy osiągnąć. W tym roku pierwsza liga jest niezwykle silna i wyrównana. Jeśli zdrowie wszystkim zawodnikom dopisze i nie będą mieli kłopotów ze sprzętem, to spróbujemy powalczyć o miejsce w play off. Chęć na to ma jednak siedem drużyn, a w play off są tylko cztery miejsca. Nikt z zawodników nie chce kończyć sezonu na początku sierpnia. I to też jest jakaś motywacja dla żużlowców, żeby walczyć o jak najwyższe miejsce. Każdy dobry występ, każdy zdobyty punkt ma też przełożenie na wynagrodzenie - tłumaczył prezes beniaminka pierwszej ligi. Po awansie na zaplecze ekstraligi ostrowski klub dokonał kilku wzmocnień. Ze Stali Gorzów przyszedł utytułowany czterokrotny drużynowy mistrz Polski 42-letni Grzegorz Walasek, który przez trzy sezony był stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Do Ostrovii dołączyli także Tomasz Gapiński (Euro Finance Polonia Piła), Australijczyk Sam Masters (Speed Car Lublin) i Ukrainiec Aleksandr Łoktajew. W drużynie pozostali liderzy z poprzedniego sezonu - Duńczyk Nicolai Klindt oraz Rosjanin Renat Gafurow. - Myślę, że Grzegorz przyciągnie sporo kibiców na trybuny, bowiem dawno tak utytułowany zawodnik nie występował w ostrowskim zespole. Podoba mi się jazda Tomka Gapińskiego w sparingach, wierzę też, że Aleksandr Łoktajew ma już wszystkie kłopoty za sobą i będzie mocnym ogniwem zespołu. Z kolei Renat Gafurow musi jeszcze popracować nad sprzętem - tłumaczył Strzelczyk. W Ostrowie żużlowcy zawsze mogą liczyć na wsparcie kibiców. Gdy drużyna jeździła w pierwszej lidze, na trybunach pojawiało się 4-5 tysięcy sympatyków czarnego sportu. - Obecnie nasz stadion jest modernizowany, ale może pomieścić ok. ośmiu tysięcy osób. Liczymy na frekwencję na poziomie 3-3,5 tysiąca, tyle założyliśmy sobie w budżecie. W drugiej kolejce gościmy Start Gniezno, a te mecze zawsze cieszyły się sporym zainteresowaniem. Spodziewamy się, że nawet tysiąc kibiców gości może do nas przyjechać - ocenił sternik ostrowskiego klubu. Dwa spośród trzech meczów w każdej kolejce będą transmitowane przez ogólnopolskie stacje telewizyjne, ale Strzelczyk wierzy, że nie przełoży się to na spadek frekwencji. Jak zaznaczył, transmisje telewizyjne są też ważnym argumentem w rozmowach ze sponsorami. - Wiadomo, że gdy pogoda jest niepewna, kibice często rezygnują z przyjścia na stadion, bo mogą w telewizji zobaczyć na żywo mecz. Z drugiej strony liczę, że wiele spotkań w lidze będzie bardzo wyrównanych, zaciętych, co też zachęci ludzi do odwiedzenia stadionu. Na pewno dobry początek w naszym wykonaniu też może pozytywnie wpłynąć na frekwencję - podsumował prezes Ostrovii. Marcin Pawlicki