Wielki problem Vaculika. Najpierw transfer, a teraz takie informacje
Martin Vaculik w sobotę wycofał się z rywalizacji w Grand Prix Szwecji i tym samym przekreślił swoje szanse na sukces w tegorocznym cyklu Grand Prix. Słowak w ogóle może wypaść z mistrzostw - chyba, że wywalczy awans w finale Grand Prix Challenge lub otrzyma dziką kartą od organizatorów. W tym roku Vaculikowi problemy walą się na głowę. Ma ciągłe kłopoty z kontuzjami a do tego spore problemy sprzętowe. Transfer do Motoru Lublin może być dla niego nową motywacją.

Martin Vaculik pojawił się na torze w Malilli dwa razy i powiedział "pas". Żużlowiec nie czuł się najlepiej, co jest efektem wypadku, jakiego doznał w trakcie Grand Prix Wielkiej Brytani. Słowak najwyraźniej zdał sobie też sprawę z tego, że tegorocznego cyklu już nie zawojuje.
Martin Vaculik na wylocie z Grand Prix? Jest w trudnej sytuacji
Żużlowiec jest w tym momencie dopiero czternasty w klasyfikacji generalnej. Z grona stałych uczestników Grand Prix wyprzedza jedynie Kaia Huckenbecka. Szans na utrzymanie się w pierwszej siódemce Vaculik bez wątpienia już nie ma. Na szczęście dla niego pozostają dwie furtki, które mogą uratować jego przyszłość w elicie.
Pierwsza to finał Grand Prix Challenge, do którego już się zakwalifikował. Słowak z pewnością będzie jednym z faworytów tego turnieju. Gdyby tak poszło coś nie tak, to zostaje mu jeszcze ewentualna przychylność organizatorów cyklu. A ma na to spore szanse, bo decydenci już niejednokrotnie udowadniali, że istotny jest dla nich "klucz geograficzny".
Tak czy siak, Vaculik musi robić wszystko, aby ratować ten sezon, bo w PGE Ekstralidze też nie idzie mu za specjalnie. Tegoroczne problemy są efektem kontuzji, które co chwilę go trapią oraz problemów sprzętowych. Sezon miał zaczynać na silnikach od Petera Johnsa. Później stracił cierpliwość i przesiadł się na jednostki dostarczane przez Michała Marmuszewskiego i Witolda Gromowskiego. Zawodnik może żonglować sprzętem, bo w swoim garażu ma także sprzęt m.in. od Ryszarda Kowalskiego, na którym startował przed rokiem.
Transfer do Motoru nadzieją dla Vaculika
Swoją drogą w środowisku można usłyszeć opinie, że Vaculik po prostu zasiedział się w Stali Gorzów i to jeden z jego kluczowych problemów. W tym klubie jest gwiazdą numer jeden, ma bardzo wysoki kontrakt, ale pewna formuła już się wyczerpała. Zresztą każdy zawodnik raz na jakiś czas potrzebuje zmiany otoczenia, aby tchnąć w siebie nowe pokłady motywacji.
Tak też może być z Martinem, który po sezonie przenosi się do Motoru Lublin. Tam "jedynką" na pewno nie będzie, bo ten status zarezerwowany jest dla Bartosza Zmarzlika. Być może nawet nie przegoni w hierarchii Fredrika Lindgrena.
Inna sprawa, że trafienie do takiego zespołu może mu tylko pomóc. Po pierwsze zdejmie z siebie presję lidera, która jest pewnym obciążeniem. Po drugie trafi do klubu, gdzie znów będzie bił się o wygrane w każdym meczu. To pomaga wejść na lepsze tory i odzyskiwać pewność siebie.


