Tego się nikt nie spodziewał. "Pomyłka i żart". Nie zostawiono suchej nitki po ogłoszeniu rywali Zmarzlika
W poniedziałek władze FIM ogłosiły stałe dzikie karty na cykl Grand Prix w sezonie 2026. Są olbrzymie zaskoczenia i kontrowersje. Zaproszenie do walki o mistrzostwo świata otrzymali i zaakceptowali: Jason Doyle, Max Fricke i Tai Woffinden. Osoba tego ostatniego wzbudziła największą złość wśród kibiców. Brytyjczyk to uznana w żużlu marka, ale w marcu miał ciężki wypadek, po którym cały czas się rehabilituje. Wiemy, co może stać za taką decyzją FIM.

Znamy już pełną obsadę przyszłorocznego cyklu Grand Prix. O mistrzostwo świata w sezonie 2026 pojedzie czwórka Polaków: Bartosz Zmarzlik, Dominik Kubera, Kacper Woryna i Patryk Dudek. Wszyscy nasi reprezentanci miejsce w elicie wywalczyli sobie sami na torze. FIM (Międzynarodowa Federacja Motocyklowa) postarał się jednak, aby wraz z przyznaniem "dzikich kart" wywołać olbrzymie kontrowersje.
Grand Prix 2026. Poznaliśmy dzikie karty
Zacznijmy od tego, że czołowa siódemka z obecnego sezonu start w przyszłorocznym cyklu miała zapewniony z urzędu. Chodzi więc o Zmarzlika, Kurtza, Bewley'a, Lindgrena, Holdera, Lebiediewa i Lamberta. Z Grand Prix Challenge awans wywalczyli zaś: Kubera, Woryna, Madsen i Jepsen Jensen. Kolejne miejsce powędrowało w ręce Indywidualnego Mistrza Europy, czyli Patryka Dudka.
Władze FIM musiały więc wybrać trójkę zawodników, którzy otrzymają stałe dzikie karty oraz wskazać rezerwowych. I tak zaczęła się olbrzymia kontrowersja. Zaproszenia dostali bowiem: Jason Doyle, Max Fricke i Tai Woffinden. W środowisku od dłuższego czasu mówiło się, że dwaj pierwsi wyczerpali na przestrzeni lat kredyt zaufania i odpoczną od mistrzostw świata. Kandydatury Woffindena - ze względu na kontuzje i poziom sportowy - nikt w ogóle nie rozważał.
W tym miejscu warto wspomnieć, że władze FIM pominęły choćby nawet Duńczyków z dużym nazwiskiem, czyli Michelsena i Thomsena. Obaj mają na tyle duży potencjał, że śmiało mogliby włączyć się do walki o medale. Z zaproszenia sam zrezygnował zaś Słowak Martin Vaculik, który chce zrobić sobie przerwę.
Internet płonie po nominacji Woffindena
O ile jednak obecność Doyle'a i Fricke'a w Grand Prix jakoś da się obronić, o tyle z Woffindenem już będzie problem. Były mistrz świata od lat jest cieniem samego siebie, a do tego wszystkiego w marcu nabawił się ciężkiej kontuzji. - Po tym upadku mogłem zginąć - mówił sam zainteresowany. Niewielu wierzyło w jego powrót do sportu, a już w ogóle do Grand Prix.
Dziś nikt nawet nie da gwarancji, że na start przyszłego sezonu Brytyjczyk fizycznie będzie gotowy. - To jakiś żart. Czy mamy dzisiaj 1 kwietnia? - pytają szyderczo kibice, którzy nie mogą uwierzyć w tę nominację. - Podziwiam go bardzo, ale ludzkie ciało ma swoje granice. Oby znów nie miał ciężkiego upadku, bo te kontuzje będzie mocno odczuwał na starość - dodał kolejny z internautów.
Światowe władze najpewniej kierowały się jednak tym, że Woffinden to ciągle duże nazwisko generujące olbrzymie zainteresowanie, które cyklowi może się przydać. Tego akurat nikt nie podważa, choć istnieje duże ryzyko, że sportowo były mistrz świata może nie podołać wyzwaniu. Istotne mogło być też wsparcie firmy Monster, która jest jednym z głównym partnerów żużlowego Grand Prix i sponsorem właśnie Woffindena.
Tak czy siak, w gotowości musi zostać pierwszy rezerwowy, czyli Nazar Parnicki. Z pewnością nie można wykluczyć scenariusza, w którym Brytyjczyk za pół roku stwierdzi, że nie jest jeszcze gotowy na walkę w Grand Prix. Wtedy swoją szansę otrzymać może właśnie Ukrainiec, który w tym roku został Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów.











