Tak potraktowali mistrza Europy. Zaskakujące słowa polskiego trenera
- Może jeszcze weźmiemy Grega Hancocka - ironizuje Mikkel Michelsen komentując nominacje do dzikich kart na Grand Prix 2026. Tajemnicą poliszynela jest, że Duńczyk miał dostać jedną z nich, ale po zmianie promotora został skreślony. W Apatorze Toruń, klubie Michelsena, wiedzą, o co poszło i dlaczego Mayfield Sports Events skreśliło mistrza Europy. Mamy też zaskakujący komentarz trenera Piotra Barona.

Mikkel Michelsen położył pieczęć na złocie Apatora Toruń w PGE Ekstralidze. To jego postawa w finałowym spotkaniu przesądziła w znaczniej mierze o zdetronizowaniu Orlen Oil Motoru Lublin przez toruńskie "Anioły".
Michelsen podpadł. Miał dostać dziką kartę, ale nominację wycofano
Jeśli do tego dodamy, że zajął 9. miejsce w rankingu średnich, że lepszą średnią biegopunktową niż w tym roku miał tylko raz, to aż dziw bierze, że Mayfield Sports Events, promotor Grand Prix, nie dał mu dzikiej karty. A wręczył ją Taiowi Woffindendowi, który ostatni mecz jechał 28 czerwca 2024, czyli półtora roku temu, bo od pół roku leczy kontuzję. Zresztą Jason Doyle i Max Fricke, którzy dostali dzikie karty, też byli w tym roku gorsi od Michelsena.
A najlepsze jest to, że mistrz Europy miał dostać kartę. Od dwóch osób w Apatorze Toruń słyszymy, że Marcin Momot, menedżer i mechanik zawodnika mówił im o tym jeszcze wtedy, gdy promotorem cyklu było Warner Bros Discovery. Po przejęciu GP przez Mayfield Sport Events Michelsen został jednak skreślony. W Apatorze mówią nam, że Michelsen podpadł, bo nie chciał jechać w GP Challenge. I za to podpadł i dostał bana na dziką kartę.
Trener Apatora komentuje brak dzikiej karty dla Michelsena
Piotr Baron, trener Apatora, cieszy się z takiego obrotu sprawy. - Patrząc przez pryzmat ligi i drużyny, którą prowadzę, to jest to dobra wiadomość. Wiadomo, że jak zawodnicy jadą dzień przed ligą w Grand Prix, to człowiek się denerwuje. Tu będzie jedno zmartwienie mniej. Myślę, że jemu też to pomoże w tym, żeby jeździć na wyższym poziomie. Będzie miał więcej czasu na odpoczynek i przemyślenia dotyczące sprzętu - komentuje Baron.
Trudno się dziwić radości Baron, ale dla samego Michelsena, to jest policzek. - Czuję lekki zawód, ale w porządku. Może w przyszłym sezonie warto by dać dziką kartę Gregowi Hancockowi albo innym byłym zawodnikom - ironizuje Michelsen w rozmowie z pobandzie.com.pl.
Michelsen kpi z promotora cyklu Grand Prix
Przywołanie Hancocka, który zakończył karierę w 2019, to szpilka wbita promotorowi za dziką kartę dla Woffindena. W sumie to nawet nie wiadomo, czy Anglik w przyszłym roku da radę wrócić na tor, a Michelsen ewidentnie złapał wiatr w żagle. - To działanie ma szkodę biznesu. Totalna porażka - napisał nam krótko działacz Apatora Adam Krużyński, gdy zapytaliśmy, co sądzi o braku dzikiej karty dla Michelsena.
W Grand Prix źle się dzieje od dłuższego czasu. W ostatnich latach przy nominacjach do dzikich kart obowiązywał klucz geograficzny. Na siłę wręczano je zawodnikom z Niemiec i Czech, licząc na to, że to zwiększy zainteresowanie kibiców w obu krajach. Trudno powiedzieć, o co chodzi teraz, bo wyeliminowanie mocnego Michelsena kosztem zawodnika, który nie jeździł od półtora roku, to dramat.












