Były selekcjoner kadry wybuchł, gdy to usłyszał. Gigant przepalił górę pieniędzy
Ledwie cztery lata trwała przygoda firmy Warner Bros. jako promotora cyklu Speedway Grand Prix. Teraz Discovery przekazało prawa do organizacji indywidualnych mistrzostw świata angielskiemu podmiotowi. I choć Amerykanie zapowiadali wielką ekspansję poza Europę, obietnic tych nie dowieziono. - Nie rozumiem, co robiło tam 100 osób. Podróże i hotele musiały kosztować ogromne pieniądze - burzy się Rafał Dobrucki dla Speedway Star. Były trener kadry jest przekonany, że musi dojść do organizacyjnych zmian.

W sumie cztery sezony Warner Bros. miało pełnię praw do organizacji cyklu Grand Prix. Teraz indywidualnymi mistrzostwami świata na żużlu zajmie się brytyjskie Mayfield Sports Management. I to pomimo, że Discovery podpisało wcześniej 10-letnią umowę. - To duża firma z siedzibą w Stanach Zjednoczonych, a takie firmy zazwyczaj nie lubią tracić pieniędzy, więc ryzyko, że coś takiego się wydarzy zawsze istniało - mówi Rafał Dobrucki.
Dobrucki nie wytrzymał, "co robiło tam 100 osób!"
Jednego odmówić Amerykanom nie można. Organizacyjnie wznieśli cykl na wyższy poziom, a sama oprawa wizualna podczas weekendu tychże zmagań prezentowała się fenomenalnie. To zasługa zaangażowania znacznie większej liczby osób, aniżeli robiło to wcześniej BSI. Nie dowieziono jednak flagowych obietnic takich jak ekspansja poza Europę, tłumacząc się kwestiami finansowymi.
- Każda runda GP wymagała zaangażowania i podróży blisko 100 osób. Nie będzie możliwe zorganizowanie rundy mistrzostw świata w Stanach Zjednoczonych, Argentynie czy nawet Australii przy konieczności zaangażowania tak ogromnej liczby osób. Jest mnóstwo torów i obiektów, które działają regularnie i mają całą niezbędną wiedzę, więc nie rozumiem, co robiło tam 100 osób! - grzmi natomiast były selekcjoner polskiej kadry.
Organizacja rundy Grand Prix musiała kosztować ogromne pieniądze
Zdaniem Dobruckiego ilość osób pracujących przy danej imprezie była jednak zdecydowanie zbyt wielka. - Powinno być możliwe zorganizowanie rundy GP przy znacznie mniejszej liczbie osób - może 20? Powinno się polegać na lokalnych organizatorach. Podróże i hotele związane z organizacją GP musiały kosztować ogromne pieniądze - podkreśla.
Podczas rozmowy z brytyjskim tygodnikiem padł pomysł rozgrywania cyklu w zupełnie nowej odsłonie. Chodzi o sześć stałych lokalizacji i dwudniowe rundy jak za czasów pandemii koronawirusa. Jedna byłaby wówczas ruchoma. - Wtedy byłoby siedem, a nie jedenaście weekendów, jak teraz. Można byłoby sprzedawać bilety w trzech kategoriach cenowych, w tym z hotelem, jeśli masz takie życzenie. Organizatorzy wycieczek byliby zachwyceni, zwłaszcza gdyby GP odbywało się w dość stałych miejscach, gdzie jest też co pozwiedzać. Może byłby to jeden weekend dla każdego kraju
- To bardzo dobry pomysł, trochę wzięty z wyścigów na lodzie. Nawiasem mówiąc, można sobie wyobrazić też w tym przypadku zupełnie inne kraje. Są ludzie w Dubaju, którzy chcą zorganizować tam GP, ale tylko na jedną noc. Byłoby to podobne do niedawnych turniejów w Togliatti. Ogromna podróż na jedną noc. Taki weekend byłby czymś innym











