Jakub Czosnyka, Interia: Uczcił pan godnie Drużynowe Mistrzostwo Polski zdobyte z Motorem Lublin? Jacek Ziółkowski, menedżer Motoru Lublin: Na razie jestem na antybiotyku. O imprezowaniu mogę zapomnieć na kilka najbliższych dni. Słyszałem właśnie, że choroba pana dopadła. Zapalenie oskrzeli. Muszę dużo leżeć. W niedzielę specjalnie zerwałem się na finał. To o której pan zasnął po finale? Bardzo długo nie mogłem usnąć. Cały czas trzymały mnie emocje. Zasnąłem więc nad ranem. Teraz mam tydzień na to, aby się cieszyć. To jak smakuje złoto? Niesamowicie. Dla klubów, które tytuł zdobywały wielokrotnie to na pewno nie to samo, co dla Motoru Lublin, który zdobył złoto po raz pierwszy w historii. Wielka sprawa. Muszę powiedzieć, że cały czas wierzyłem. Przekonywałem wszystkich przed meczem, że to jest do zrobienia. Po 14 biegu, kiedy sprawa była załatwiona, popatrzyłem w program i przestałem wierzyć (śmiech). Cieszę się, że każdy z zawodników dołożył swoją cegiełkę. Nie było u nas nikogo, kto zaprezentowałby się słabiej. Wszyscy zostawili serce na torze. Nawet Maksym Drabik. De facto trzecia siła w zespole. Dwa tygodnie po meczu w Gorzowie powiedziałem: "Panowie, moment - jest jeszcze 15 wyścigów". To jest nie do opisania, jak każdemu zależało. Obowiązywała zasada "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Oczywiście łatwo nie było. Po naszej myśli nie potoczyła się pierwsza seria. Myślałem, że pójdzie nieco lepiej i więcej punktów odrobimy. Potem jednak pomału powiększaliśmy przewagę. Momentem meczu był chyba defekt Martina Vaculika na prowadzeniu w dziesiątym biegu. Ja mogę powiedzieć na to, że Stal miała szczęście. Dlaczego? Bo gdyby nie upadek Michelsena na próbie toru w Toruniu, to nie wiadomo, kto wygrałby w Gorzowie pierwszy mecz. Żużel to nie tylko sama jazda, ale także upadki, wykluczenia, taśmy i defekty. To składa się na całą dyscyplinę sportu. Różne rzeczy się przydarzają. Za rok Motor Lublin znów powalczy o złoto Żałuje pan, że poprowadził tę drużynę w tym zestawieniu personalnym po raz ostatni? Wszyscy wiemy dobrze, że Motor szykuje zmiany w składzie. Podobno tak. Mówię podobno, bo nie uczestniczę w rozmowach kontraktowych. Natomiast mam zaufanie do osób zarządzających klubem. Ich decyzje na przestrzeni ostatnich 6 lat z reguły się sprawdzały. Zaufajmy im. Moim zadaniem i sztabu szkoleniowego będzie to, aby z drużyną, jaką otrzymamy zrobić jak najlepszy wynik. Przed rokiem mówiłem, że fajnie byłoby przez kilka lat być w pierwszej czwórce. To byłaby wspaniała stabilizacja. Plany są ambitne. Prezes Kępa mówi, że za rok drużyna będzie jeszcze mocniejsza. Mistrzowi Polski nie wypada powiedzieć nic innego. Teraz trzeba walczyć o obronę tytułu. Czy się uda? Nie wiem. Będziemy znów walczyć o zwycięstwo w każdym meczu. Rozumiem, że pan z tego okrętu nie schodzi i za rok znów poprowadzi drużynę Motoru? Gdy sezon jest słabszy, to człowieka ogarnia czasami zniechęcenie. Ale po takim roku, jak ten gdy wygraliśmy 16 meczów w lidze i zdobyliśmy 4 złote medale dla klubu, to od razu przychodzą większe chęci. Wiadomo, że po rozgrywkach jest zmęczenie, ale w zimie człowiek odpoczywa i jest gotowy. Jeżeli więc ze strony władz klubu będzie chęć kontynuowania współpracy, to na pewno się od tego nie uchylam. Ziółkowski najlepszym menedżerem sezonu? Czuje się pan najlepszym menedżerem sezonu 2022? Coś swoim doświadczeniem staram się pomóc, ale u nas kawał dobrej roboty robi Maciek Kuciapa ze swoim sztabem. Proszę zwrócić uwagę, jak powtarzalną nawierzchnię mieliśmy w tym roku. A już rozmawiając o takich tytułach, to nie sposób wspomnieć o Stasiu Chomskim, który zrobił kapitalny wynik ze Stalą po mimo tylu przeciwności. Nie myślę więc w tych kategoriach, czy byłem najlepszy. Jestem natomiast bardzo wdzięczny kibicom za to, że doceniają moją pracę. Pięknie się dla Was potoczył ten cały sezon. A zapowiadało się różnie, bo przecież w marcu zawieszony został jeden z liderów Motoru Grigorij Łaguta. To zastępstwo zawodnika na pewno nam nie przeszkodziło. Było to nawet lepsze dla zawodników, bo startowali częściej i lepiej czuli tor oraz motocykl. Poza wszystkim każdy robił swoje. Nie liczyłem, kto najwięcej zyskał na tym przepisie, ale tak jak powiedziałem - nie straciliśmy, a być może coś zyskaliśmy. Czytaj także: Były trener kadry wskazał winnego porażki Stali w finale