Walczą ze sobą jak Kargul i Pawlak. Rywalizacja, która może skończyć się katastrofą
W sporcie emocje są częścią gry, ale czasem wymykają się spod kontroli. Jeśli dziś wskazać duet, który potrafi rozgrzać kibiców do czerwoności, to bez wątpienia są to Bartłomiej Kowalski i Mateusz Cierniak. Obaj młodzi, piekielnie szybcy i równie ambitni. Obaj z Tarnowa. Ale w jednym torze najwyraźniej nie ma miejsca dla dwóch samców alfa - Na pewno za sobą nie przepadamy - mówił Bartłomiej Kowalski w produkcji Canal+, "Jazda o złoto. Żużel na podsłuchu". Ta rywalizacja może kiedyś skończyć się w bardzo zły sposób.

Zarówno Kowalski, jak i Cierniak to zawodnicy, którzy mają potencjał na wielkie kariery. Ich rywalizacja dodaje polskiemu żużlowi kolorytu, choć wielu obawia się, że kiedyś może skończyć się naprawdę źle. Każde ich spotkanie na torze to jak zapalnik, bo wystarczy iskra, by wzniecić pożar. Jeśli obaj zdołają utrzymać emocje na wodzy, ich pojedynki mogą na lata przejść do historii polskiego żużla. Gorzej, jeśli pójdzie to w drugą stronę.
"Nie przepadamy za sobą". Kowalski nie gryzł się w język
- Na pewno za sobą nie przepadamy. Pierwsza stykowa sytuacja miała miejsce na pierwszym łuku, gdzie Mateusz wjechał mi przed nos. Gdybym zostawił mu miejsce, pewnie przyjechałbym za nim - mówił Bartłomiej Kowalski, w serialu produkowanym przez stację Canal+.
- Nie pamiętam, co wtedy do mnie mówił. Nie chciałem tego słuchać. To klepnięcie w kask było lekceważące. W moich oczach to było niesportowe zachowanie. Skupiam się na sobie, a on w tym czasie idzie do mediów i płacze - dodał zawodnik Betard Sparty Wrocław. Jak widać, pomiędzy zawodnikami panuje naprawdę zła krew. To już przestało mieć wymiar sportowy i weszło w tryb gatunkowy. Można odczuć, że nie jest to już zdrowa rywalizacja.
Echo sytuacji z Ostrowa Wielkopolskiego. Cierniak nie zamierza milczeć
Podczas drugiego finału Indywidualnych Mistrzostw Polski w Ostrowie między nimi doszło do sytuacji, która na długo zapadnie w pamięć kibiców. W 19. wyścigu Kowalski ostro wszedł pod Cierniaka, zmuszając go niemal do ratowania się przed upadkiem. Ten utrzymał się na motocyklu tylko dzięki refleksowi, ale emocje sięgnęły zenitu. Gdy minęli linię mety, Cierniak pokazał rywalowi środkowy palec.
- Znamy się od lat, razem zaczynaliśmy. Ale momentami jest przegięcie. Tak było chociażby w Ostrowie. To, że utrzymałem się na motocyklu, wynikało tylko z moich umiejętności i szacunku do własnych kości - mówił zawodnik Motoru.
- Miarka się wtedy przebrała. Starałem się mu wytłumaczyć w spokojny sposób, żeby już tak więcej nie robił. Ta rywalizacja zawsze będzie, byle była w miarę zdrowa - przyznał Cierniak. Co ciekawe, Kowalski po tym zdarzeniu otrzymał srogą reprymendę od już byłego trenera, Dariusza Śledzia.
Jak Kargul i Pawlak. Trener nie ma wątpliwości
- Oni obaj są z Tarnowa. Zawsze będą chcieli ze sobą wygrać - przekonuje Jacek Ziółkowski, szkoleniowiec Mateusza Cierniaka. - Są jak Kargul i Pawlak. Będą się spierać o dwa palce - dodaje były trener Bartłomieja Kowalskiego, Dariusz Śledź.












