Falubaz szuka trenera. Sensacyjna kandydatura, "ma charakter"
Miesiąc temu Piotr Protasiewicz rzucił papierami, pomimo obowiązującego kontraktu. Od tamtej pory Stelmet Falubaz nie znalazł następcy na jego miejsce. Klubowi z Zielonej Góry odmówili nawet tacy trenerzy, jak Rafał Dobrucki czy Stanisław Chomski. - Moim faworytem jest Krzysztof Kasprzak. Ma wiedzę i charakter - mówi Rufin Sokołowski w rozmowie z Interia Sport. - Mam jeszcze drugiego kandydata - przyznaje. Niektórzy mogą się zdziwić.

Stelmet Falubaz wciąż nie znalazł człowieka, który poprowadzi drużynę w następnym sezonie. Niedawno informowaliśmy o tym, że jednym z kandydatów jest Grzegorz Walasek, zajmujący się obecnie zielonogórską szkółką. - Dla mnie idealnym duetem byłby Grzegorz Walasek i Stanisław Chomski - potwierdził później prezes Adam Goliński w WP.
Wskazał Krzysztofa Kasprzaka jako przyszłego trenera Falubazu
Wiadomo już, że Chomskiego z tej listy można skreślić, co sam zainteresowany zdążył potwierdzić. - To bardzo dobry menadżer, ale jest dzieckiem Gorzowa. Generalnie w moim przekonaniu jest wielu inteligentnych chłopaków, którzy świetnie poprowadziliby zarówno polską kadrę, jak i drużynę ligową. Z niejednego pieca chleb jedli. Jednym z nich jest Krzysztof Kasprzak - mówi nam Rufin Sokołowski.
- Krzysztof to skarbnica żużlowej wiedzy. Ponadto ma charakter, więc nie da sobie w kaszę dmuchać - zaznacza były prezes wicemistrza świata z 2014 roku. Kasprzak ma za sobą pierwszy rok na emeryturze, lecz w tym czasie nie odciął się od żużla, pomagając m.in. Philipowi Hellstroem-Baengsowi, jak i regularnie wypowiadając się w stacji Canal+, czym porwał publiczność.
- Umiejętność dialogu, przekazywania myśli również jest niezbędna, żeby pokierować zespołem. Dziś menadżerowie najchętniej chcieliby posiadać siedmiu zawodników na siedem miejsc, ponieważ boją się podjąć decyzję. Poza tym mam jeszcze drugiego kandydata - dodaje.
Nie tylko Kasprzak. Jan Krzystyniak drugim kandydatem
- Złożyłbym także propozycję Janowi Krzystyniakowi. Współpraca z nim to sama przyjemność. Mówię to wszystkim prezesom. Można z nim przedyskutować wiele scenariuszów i wymienić merytoryczne spostrzeżenia. Z pewnością awansowałby do play-off z Falubazem - podkreśla Sokołowski.
Krzystyniak to multimedalista mistrzostw Polski, jak i były kadrowicz. Po skończeniu kariery sprawował funkcję trenerską, chociażby w Lesznie czy Częstochowie. W żużlu nie ma go już jednak od ponad dekady. - Na czym polega trudność tej profesji? Trzeba ustawić skład, dokonać pewnych manewrów taktycznych i przeprowadzić treningi, na których i tak połowy zawodników nie ma. Wielu menadżerów i tak sobie z tym nie radzi - zauważa.
- Przyjeżdża siedem dużych firm uzbrojonych po zęby, a kiedy coś nie wychodzi, zawsze jest winny tor. Toromistrzowie stali się bardzo ważni w tym sporcie, a przede wszystkim współpraca na linii trener-toromistrz - tłumaczy.
Skrytykował toruńską polewaczkę. "Pojazd dla Pigmejów"
Kwestii trenera lub menadżera w sporcie żużlowym nie można jednak całkowicie spychać na margines. Najlepszym tego przykładem jest Piotr Baron w Toruniu. Dopiero jego przyjście pozwoliło na nowo uwolnić potencjał drużyny. Nie dość, że toruński zespół w końcu zaczął współpracować, to w dodatku Motoarena znów stała się atutem drużyny gospodarzy. I to pomimo tego, że obiekt stał się jednym z najbardziej widowiskowych w PGE Ekstralidze.
- Toruń ma fatalnie usytuowany tor, który jest zakryty dachem. Nie ma możliwości, żeby przyroda znacznie na niego wpłynęła. Do tego mają polewaczkę, przypominającą pojazd dla Pigmejów. Każdy zespół przyjezdny ma świadomość, że nawierzchnia jest w gruncie rzeczy bardzo podobna. Tor jest bardzo często taki sam. Baronowi udało się przełamać impas, przygotowując go odpowiednio pod kątem nawilżenia. Wtedy przestał być tak łatwy dla wszystkich - kwituje.









![Popis Igi Świątek przed polską publicznością. 6:0 w drugim secie [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000LX5P7ABM9C15M-C401.webp)

