Dostał wezwanie na rozmowę. Padły ważne słowa, już się z tym nie kryją
Betard Sparta Wrocław miała przed sezonem jeden cel. Zespół miał awansować do finału i zdobyć mistrzostwo Polski. Nie spełniło się jednak ani pierwsze, ani drugie założenie. Jeszcze przed pierwszą kolejką prezes Andrzej Rusko wezwał Dariusza Śledzia do siebie na rozmowę. Trener dostał konkretną wiadomość. - Postawiliśmy sprawę jasno - mówi Rusko w Canal+. Po tym, co usłyszał, wiedział już, co go czeka.

We Wrocławiu byli podrażnieni dwoma z rzędu przegranymi w finale z Motorem Lublin. Podrażnieni z tego względu, że dwukrotnie nie mogli w najważniejszej fazie sezonu dysponować pełnym składem. Ściągnięto więc Brady'ego Kurtza, licząc na to, że tym razem zdobędą złoto.
Dariusz Śledź wiedział, na czym stoi. Został wezwany tuż przed sezonem
Cały zespół wiedział, o co toczy się gra w 2025 roku. Andrzej Rusko jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych wezwał do siebie Dariusza Śledzia. Zakomunikował trenerowi jedną ważną wiadomość. - Darek przed sezonem wiedział, jakie stoją zadania przed klubem. Postawiliśmy sprawę jasno. Jeśli cele nie zostaną zrealizowane, to będzie jego ostatni sezon we Wrocławiu - przyznaje prezes klubu.
Jak się później okazało, drużynie nie udało się awansować nawet do finału PGE Ekstraligi. Według tych założeń Śledź wiedział, co go czeka i przed rewanżem o brąz w Grudziądzu pożegnał się z kibicami. Przygodę we Wrocławiu skończył z medalem, a w sumie zdobył ich aż sześć. Najcenniejszy kruszec uzyskał w 2021 roku, wygrywając ze Spartą ligę.
Węszą spisek, ktoś podkłada kłody Sparcie Wrocław
Wrocławianie nie mają też szczęścia do terminarza. Rusko nie kryje z tego powodu frustracji. W 2023 i 2024 roku dwukrotnie podczas czternastej kolejki gościli rywali z Lublina, czyli dokładnie chwilę przed rozpoczęciem kluczowej fazy sezonu. Najczęściej sztab był zmuszony przygotowywać zupełnie inny tor, żeby później w play-off zaskoczyć gości z Lublina. Tym razem to nie Motor przyjechał do Wrocławia, a torunianie. Znów złożyło się niekorzystnie, bo za kilka tygodni mierzyli się ze sobą w półfinale.
- Albo mamy tuż przed fazą play-off zespół z Lublina na własnym torze, żeby się dobrze przygotowali i wjechali w nasz tor. A jeśli nie Lublin, to się akurat okazuje, że znowu Toruń. Widocznie los lub osoba, która przygotowuje terminarz, nie za bardzo nas lubi - rozkłada bezradnie ręce.
I jak się okazało, wnioski wyciągnęli perfekcyjnie. W rewanżowym półfinale spisali się o niebo lepiej, niż w trakcie rundy zasadniczej. Tym samym to nie Sparta, a PRES Toruń wszedł do finału.











