Desperacki ruch Włókniarza. Wielki transfer nie doszedł do skutku
Nowe władze Krono-Plast Włókniarza robiły wszystko, żeby uratować sytuację kadrową drużyny na kolejny sezon. Nowy właściciel znalazł się pod ścianą, a jednym z celów transferowych klubu z Częstochowy był Maciej Janowski. I choć przyszłość 34-latka po półfinale z Toruniem była bardzo niepewna, to obie strony finalnie doszły do porozumienia. - W końcu mogę odetchnąć z czystą głową. Zbyt wiele mam do udowodnienia, by teraz coś zmieniać - przyznaje Janowski w rozmowie z redbull.com.

Kiedy Bartłomiej Januszka przejmował klub z Częstochowy, stawał na głowie, żeby zrealizować chociażby jeden duży transfer. Działacze Włókniarza mieli wyrażać nawet chęć opłacenia kary za zerwanie wypracowanego porozumienia zawodnika z innym klubem. Jednym z celów transferowych był Maciej Janowski.
Włókniarz nalegał na transfer Macieja Janowskiego
Polak co prawda już wcześniej dogadał się z Andrzejem Rusko, że jeśli któraś ze stron będzie chciała się rozstać, to poinformuje o tym znacznie wcześniej. Nagle jednak Włókniarz był pod ścianą i próbował wykorzystać moment, kiedy Janowski był na cenzurowanym po przegranym półfinale z Toruniem. Finalnie Sparta doszła z Janowskim do porozumienia.
- Zostaję w Betard Sparcie na kolejny sezon. Cieszę się z takiego scenariusza, bo Wrocław to mój dom - rodzinny, sportowy i emocjonalny. Zbyt wiele mam do udowodnienia i za dużo chciałbym jeszcze dać tej drużynie, by teraz coś zmieniać. Fajnie, że się dogadaliśmy i z czystą głową mogę w końcu chwilę odetchnąć, a potem zabrać się za przygotowania do kolejnego sezonu - mówi były mistrz Polski.
Janowski wyraźnie zawiedziony, "nie byłem sobą"
Są też tacy, którzy twierdzą, że Janowskiemu przydałaby się zmiana klubu. 34-latek od co najmniej dwóch lat jest cieniem samego siebie. - Mało mi radości z jazdy. To był trudny rok, mam świadomość, że wielu celów nie udało mi się osiągnąć i czuję zawód. Najchętniej zacząłbym kolejny sezon za tydzień, byle tylko jak najszybciej wróciła radość ze ścigania - tłumaczy.
Szybki powrót do wysokiej formy, jak i do cyklu Grand Prix się nie ziścił. Zawodnik próbował nawet zmiany silników. Jednostki Ashley'a Holloway'a pomogły jednak tylko na chwilę. Na dłuższą metę wciąż był wyraźnie pogubiony. - Indywidualnie nic spektakularnego się nie wydarzyło i przez większość roku pracowałem nad tym, by znaleźć prędkość w motocyklach. Nie byłem sobą w wydaniu, jakiego oczekiwali kibice i ja sam. Drużynowo skończyliśmy z medalem, ale też wielkim apetytem na coś więcej i myślę, że ten głód sukcesu będzie nas motywował od początku kolejnych rozgrywek - kwituje.












