Były prezes pod ostrzałem. Sprzedał klub, a oni otworzyli szampana
Michał Świącik zakończył lata swoich rządów we Włókniarzu Częstochowa. Wielu tylko zaciera ręce, bo właśnie w byłego już prezesa wymierzane są zarzuty związane z zadłużeniem klubu i brakiem sukcesów sportowych. Krzysztof Cegielski ujawnia jednak nieznane dotąd fakty. - Być może dobierał niewłaściwe osoby do pomocy. Był na świeczniku, więc najczęściej obrywał - mówi w rozmowie z Interią.

Bartłomiej Januszka z firmy Krono-Plast został nowym właścicielem Włókniarza Częstochowa. Ten ruch uważany jest za przełomowy dla klubu, bo nie ma tajemnicy w tym, że spółka mierzy się z dużymi problemami finansowymi. Te zrzucane są na barki byłego już prezesa Michała Świącika.
- Różowo na pewno nie jest. Rozmawiam z zawodnikami i wiem, że niektórzy wyrażają lub wyrażali obawy, co się wydarzy. Zmiana właściciela chyba nieco uspokaja nastroje - twierdzi Krzysztof Cegielski, który jednocześnie staje w obronie byłego już działacza.
Cegielski: To był problem prezesa Świącika
Podczas, gdy większość środowiska odetchnęła z ulgą po odejściu prezesa Świącika, nieco bardziej powściągliwy w ocenie jest Krzysztof Cegielski. Żużlowy ekspert i menedżer ma nawet swoją tezę, dlaczego działaczowi nie udało się zbudować klubu walczącego rok rocznie o medale.
- Myślę, że Michał Świącik czasami dobierał sobie nieodpowiednie osoby do pomocy, a wszystko brał na siebie, bo był na świeczniku. Lubił być w parku maszyn, pokazywać się. Kiedy szło dobrze, to laury zbierali inni, a gdy coś było nie tak, to najczęściej obrywał właśnie on. Mam wrażenie, że w tych sytuacjach zostawał trochę sam - mówi nasz rozmówca.
- Oczywiście to były jego decyzje i teraz za to odpowiedział zostawiając klub w trudnym położeniu. Jednakże do mnie nigdy nie przemawiały takie słowa, że Włókniarz ma problemy, bo Świącik jest w parku maszyn. Nie kojarzę sytuacji, że chodził po marku maszyn i krzyczał na zawodników. Nie tędy droga - dodaje.
Tym ruchem Świącik postawił na sobie krzyżyk
Obecnie problemem Włókniarza są nie tylko finanse, ale także negatywne postrzeganie klubu przez samych zawodników. To w dużej mierze efekt zeszłorocznej afery, kiedy po nieudanym sezonie częstochowianie domagali się od Leona Madsena, Mikkela Michelsena i Maksyma Drabika zwrotu części wypłaconych środków na przygotowanie do sezonu. Okazuje się, że w całej akcji uczestniczył właśnie Cegielski pomagając zawodnikom w rozmowach z klubem.
- Te trudne negocjacje odbywały się w sposób profesjonalny i partnerski. Zresztą w ostatnich latach wielokrotnie miałem kontakt czy to z Michałem czy Patrycją Świącik i nie doświadczyłem żadnych problemów - podkreśla Cegielski. - Zastanawiam się, w czym tkwił problem wizerunkowy Włókniarza. Może w innych ośrodkach lepiej wychodzi ukrywanie pewnych kwestii lub mają lepszy marketing w tym zakresie - dodaje.
W środowisku faktycznie często mówiło się o problemach finansowych klubu, choć Włókniarz nie był jedynym ośrodkiem z takimi kłopotami. - Na pewno dobrze się stało, że pojawił się nowy właściciel z szeroko pojętego biznesu. Ważne, że zaczyna swoją działalność z czystą kartą, bo jest duża wiara w dobrą zmianę w miejscowym środowisku - podsumował nasz rozmówca.











