Brutalna diagnoza polskiej gwiazdy. Padła data powrotu, to koniec marzeń
Piotr Pawlicki w zeszłą niedzielę w Rybniku doznał odmy płucnej i złamania czterech żeber. - Nie mógł się ruszyć, podejrzewał uraz kręgosłupa - ujawnia trener Mariusz Staszewski w Canal+. Uraz Pawlickiego przytrafił się w najgorszym możliwym momencie. Znamy już przybliżoną datę powrotu na tor. Piąty zawodnik PGE Ekstraligi ominie wszystkie najważniejsze imprezy. O tytule mistrza Europy i powrocie do Grand Prix może już zapomnieć.

- Albo mam złamane żebra, albo coś z kręgosłupem - mówił zaniepokojony Piotr Pawlicki chwilę po upadku w Rybniku. - Nie mógł się ruszyć. Od razu widziałem, ze nie wstanie - przyznaje trener Mariusz Staszewski. Krono-Plast Włókniarz stracił swojego lidera na długi okres czasu.
Żużel. Tyle potrwa rekonwalescencja Pawlickiego. W tle skandal z lekarzem zawodów
Finalnie u Pawlickiego zdiagnozowano cztery złamane żebra, w tym jedno z przemieszczeniem. Do tego pojawiła się mała odma płucna. Pawlicki na torze pluł krwią i miał problemy z oddychaniem. Nie był w stanie zejść z toru, więc wylądował na noszach. Mimo to okazuje się, że lekarz zawodów nieoficjalnie miał pierwotnie wydać niezdolność do jazdy tylko w powtórce wyścigu dziewiątego.
- Nie miałem o tym pojęcia. Byłem skoncentrowany na spotkaniu, rozmowie z zawodnikami i ich stanie zdrowia - wyjaśnia Staszewski. - Czekają go dobre 4 tygodnie rekonwalescencji. Oprócz złamań ma również starty opuszek kciuka. Nie zamierza się spieszyć. Piotr chce wrócić zdrowym na tor - podkreśla szkoleniowiec.
Żużel. To koniec marzeń Pawlickiego o powrocie do Grand Prix
Pewne jest, że Pawlickiego zabraknie w co najmniej trzech, jeśli nie czterech spotkaniach Włókniarza. Nie będzie go na pewno we Wrocławiu i na meczu z Toruniem. Jeśli słowa trenera się potwierdzą, to nie wystartuje także w Gorzowie oraz w starciu z Motorem Lublin. Podobnie ma się sytuacja z Madsem Hansenem. W klubie zrobią jednak wszystko, żeby obaj byli w pełni gotowi na fazę play-down.
Co gorsza, wychowanek Unii Leszno opuści pierwszy finał SEC w Bydgoszczy i drugi turniej indywidualnych mistrzostw Polski w Ostrowie. Oznacza to, że definitywnie straci szansę na złoto IMP-u, jak i na tytuł mistrza Europy. Co za tym idzie, powrót do Grand Prix będzie zmuszony odłożyć na kolejny rok. Taka okazja jak w tym sezonie może się już jednak nie powtórzyć. Pawlicki jedzie swój najlepszy sezon w karierze, choć nie tak dawno określano go zmarnowanym talentem.


