Fatalne wieści dla polskiego klubu. Taki wniosek ma trafić do sądu
- Ja tak tego nie zostawię - mówi nam Grzegorz Zych, menedżer Marcusa Birkemose, któremu Wybrzeże Gdańsk zalegało 40 tysięcy, ale nałożyło na zawodnika kilka kar i teraz to on jest dłużnikiem. Zych ma jednak pewien pomysł. Jest już po konsultacji ze specjalistami od prawa upadłościowego. Teraz chce skrzyknąć wierzycieli i zadać Wybrzeżu naprawdę mocny cios. Klub sprawy nie komentuje.

- Tak, rozważam złożenie wniosku o upadłość klubu - przyznaje Grzegorz Zych bez zbędnych ceregieli. Menedżer Marcusa Birkemose czuje się oszukany przez Wybrzeże Gdańsk po tym, jak klub nałożył na zawodnika szereg kar. Zdaniem Zycha kompletnie nieuprawnionych. - To zemsta Wybrzeża na Marcusie za długi język i wywiady udzielane mediom.
Menedżer Birkemose mówi wprost: nie interesują nas żadne ugody
- Wybrzeże co roku stosuje podobne praktyki. Ta historia się wciąż powtarza. Klub doprowadza do zaległości, a potem obciąża zawodników karami. Zdarzył się już nawet kiedyś arbitraż w PZM, gdzie Wybrzeże przegrało. Ja się pytam, czy to jest uczciwe, czy ludzie doprowadzający do takich sytuacji powinni zarządzać klubem żużlowym? - pyta Zych, a skoro nie doczekał się żadnej reakcji, to postanowił działać. - Dodatkową mobilizacją były telefony od niektórych żużlowców jak i mechaników pokrzywdzonych przez klub w przeszłości. Zachęcają mnie, aby doprowadzić do wyeliminowania z polskiego żużla praktyk stosowanych przez niesolidnych działaczy, jak ma to miejsce w Gdańsku.
- Znam co najmniej czterech zawodników, którym klub zalega pieniądze. Jeden z nich się boi, ale trzech pozostałych, którym klub jest winny łącznie niemal 700 tysięcy złotych, już zdecydowało, że jeżeli do końca listopada nie utrzymają należnych im pieniędzy, są gotowi podpisać się pod wnioskiem o upadłość Wybrzeża. Nie interesują nas żadne ugody rozłożenia długu na raty, które członek zarządu klubu chce ukryć przed mediami oraz PZM. Nie może być tak, że ktoś z karania zawodników uczynił sposób na finansowanie działalności klubu kosztem żużlowców - komentuje Zych, a my dodajmy, że byli żużlowcy Wybrzeża już zwrócili się o pomoc do Kancelarii Duraj Reck i Partnerzy z/s w Katowicach, która specjalizuje się m.in. w prawie sportowym.
Specjalista od upadłości mówi wprost: potraktowałbym menedżera poważnie
Skontaktowaliśmy się z Bartoszem Sokołem, który jest prezesem zarządu firmy KMS, prawnikiem i kwalifikowanym doradcą restrukturyzacyjnym. Przedstawiliśmy mu sprawę i zapytaliśmy go, czy wniosek o upadłość, o którym mówi Zych, to realna groźba, czy zwykłe strachy na lachy. - Do zgłoszenia takiego wniosku wystarczy jeden zawodnik i wpłata w wysokości około 9 tysięcy złotych. Na miejscu klubu potraktowałbym słowa menedżera bardzo poważne - mówi nam mecenas Sokół.
Ze słów prawnika wynika, że podstawą do złożenia wniosku jest niewypłacalność dłużnika. Jeśli klub spóźnia się trzy miesiące z płatnościami, to wierzyciel może przyjąć, że dłużnik jest niewypłacalny i złożyć wniosek. - Sąd ustanawia wtedy tymczasowego nadzorcę, żeby ustalić, czy dłużnik jest wypłacalny, czy też nie. W takich sytuacjach często jest tak, że dłużnik nagle znajduje pieniądze i mówi: zapłacę ci wszystko, jak wycofasz wniosek. I w wielu przypadkach tak to się kończy. Sąd może też jednak uznać, że wniosek o upadłość będzie rozpatrywany. Tak się dzieje, gdy sąd dochodzi do wniosku, że jego wycofanie może zadziałać na szkodę właścicieli - tłumaczy nam Sokół.
Wybrzeże nie komentuje, a menedżer stawia sprawę jasno
Eksperta zapytaliśmy też o to, co dzieje się w sytuacji, kiedy Wybrzeże nałożyło na zawodników kary i są one przedmiotem sporu. - To może być bez znaczenia. Wystarczy, że choćby część zobowiązania jest bezsporna. Poza tym ktoś mógłby celowo wykreować spór o część kwoty, żeby związać drugiej stronie ręce. Często tak się dzieje, gdy w spółkach po prostu brakuje już pieniędzy. Dlatego nie przeszkadza to w złożeniu wniosku o upadłość, a sąd bada później kwestię sporności i jej ewentualnej pozorności - kwituje Sokół.
- Doprowadzę tę sprawę do końca. Nie pozwolę, żeby klub traktował w ten sposób zawodników. Bo tu nie chodzi już tylko o Birkemose, ale i też o innych. Także tych, którzy w kolejnym sezonie rozważają reprezentowanie klubu z Gdańska. Niech się dobrze zastanowią czy wzorem tego jak i poprzednich sezonów chcą przez niemal cały sezon finansować klub. Dołożę wszelkich starań, aby ten wniosek został złożony. A jak w klubie nie będzie majątku, to zgodnie z obowiązującym prawem pójdziemy z roszczeniem do członków zarządu, którzy poniosą odpowiedzialność i zapłacą z prywatnego majątku. Naprawdę mam tego dość. Wybrzeże chwaliło Birkemose, a nawet proponowało mu nowy kontrakt, a jak upomniał się o pieniądze, to nagle stał się najgorszy i nałożono na niego szereg kar, które dla mnie wyglądają, jak próba naciągnięcia nas na kasę - kwituje Zych.
Dzwoniliśmy do rzecznika prasowego Wybrzeża, który odesłał nas do Mariusza Kędzielskiego, członka zarządu i dyrektora zarządzającego klubu. Jego odpowiedź na działania Zycha była prosta: - Nie komentujemy sprawy.












