Były prezes Polonii Bydgoszcz odpiera atak. "Za te kłamstwa zapadł wyrok"
Abramczyk Polonia Bydgoszcz kolejny raz z rzędu przegrała walkę o awans do PGE Ekstraligi. Leszek Tillinger, były prezes 7-krotnych mistrzów Polski, publicznie podważył sposób zarządzania klubem. Obecny właściciel Jerzy Kanclerz nie pozostał mu dłużny. - Podczas rządów tego działacza Polonia osiągnęła finansowe dno - wypalił prezes Polonii. Tillinger przekonuje jednak, że to nieprawda. - Pozostawiłem klub bez żadnego kredytu. W sądzie za te kłamstwa zapadł wyrok - odpowiada Kanclerzowi w rozmowie z Interia Sport.

Wszystko zaczęło się od słów Leszka Tillingera dla portalu WP, w którym skrytykował sposób zarządzania bydgoskim klubem. Prezes Jerzy Kanclerz w odpowiedzi postanowił spuścić bombę, atakując Tillingera. - Najważniejsze jest, że to podczas rządów tego działacza Polonia osiągnęła finansowe dno. Wiele na ten temat mógłby powiedzieć Władysław Gollob - podkreślił Kanclerz.
Tillinger odpowiada Kanclerzowi. "Zostawiłem klub bez żadnego kredytu"
Tillinger twierdzi jednak, że jest to nieprawda. - W sądzie za te kłamstwa zapadł wyrok. Władysław Gollob musiał mi zapłacić zadośćuczynienie w wysokości 15 tysięcy złotych. Poza tym musiał zapłacić koszty sądowe oraz umieścić przeprosiny za swoje kłamstwa w prasie i w klubowym programie zawodów - wyznaje nam Tillinger.
- Odchodząc z klubu, pozostawiłem drużynę na czwartym miejscu i bez żadnego kredytu. Jak można tak po chamsku kłamać. Odszedłem z klubu w 2009 roku, a dopiero sześć lat później przejął go Gollob. W tym okresie było czterech różnych prezesów. Z jednym pracował jako dyrektor, a z drugim jako wiceprezes, więc powinien wiedzieć, kto zaciągnął kredyt. To nie moja wina, że drużyna spadła do drugiej ligi. To Kanclerz podpowiadał Gollobowi i sprowadził Polonię na dno - tłumaczy.
Tillinger: Kanclerz od zawsze kombinował i wpuszczał niechciane osoby
W konflikcie poszło również o zbyt dużą ilość zbędnych osób w parku maszyn podczas zawodów, choć Kanclerz zupełnie się z tym nie zgodził. - Kanclerz od zawsze kombinował i wpuszczał niechciane osoby. Kiedy przejęliśmy GP, przewoził autokarem wycieczki, kasował za bilety i wprowadzał po jednej lub dwie osoby na identyfikator lub opaski. Następnie na te same wchodziły kolejne osoby. Identyfikatory wyżebrał od znajomych osób lub dziennikarzy, a gdy już wprowadził wszystkich, to oddawał właścicielom - ujawnia Tillinger.
- Może Kanclerz wyzna, co kombinował, że miał scysję z ochroną w Malilli oraz dlaczego prezes poważnego klubu nie jest dziennikarzem, a chodzi z identyfikatorem dziennikarskim. Niech mi proszę udowodni, że zatrudniałem więcej osób w klubie od niego - dodaje.
Moja obecność w żużlu trwała od 1980 do 2009 roku. Spędziłem w tym klubie 29 lat, pełniąc wiele funkcji, jak i również w Głównej Komisji Sportu Żużlowego oraz Polskim Związku Motorowym. Wspólnie z Andrzejem Rusko walczyliśmy do końca o powstanie najlepszej ligi żużlowej na świecie, a efektem było to, że w Bydgoszczy przedstawiciele klubów pierwszo-ligowych podpisali akt notarialny, powołujący zawodową Ekstraligę Żużlową SA. Kanclerz wie, że kłamie, bo zwraca się do mnie w sposób asekuracyjny, żebym nie składał do sądu pozwu cywilnego przeciwko niemu
Spór o trybunę i bilety na Grand Prix w Bydgoszczy
Prezes bydgoskiej Polonii mówił jeszcze o pomocy Tillingera przy organizacji jednej z rund GP w Bydgoszczy, podczas gdy nie pracował już w klubie. W jego opinii Tillinger wspólnie z Jarosławem Deresińskim wpadli na pomysł dostawianej trybuny, która kosztowała klub ogromne pieniądze, a usiadło na niej ledwie kilkanaście osób. - Po pierwsze w klubie nie było już Deresińskiego i nie podejmowałem żadnej decyzji o trybunie mobilnej. Zawarcie umowy było po stronie zarządu klubu - zaznacza.
- Miałem podpisaną umowę i nie mogłem zawierać żadnych zobowiązań finansowych, wszystkie pisma do podpisu i sprawozdania zostawiałem w sekretariacie. Ten pan zawsze ma wymówkę: "to nie ja, ja nic nie wiem". Przypomnę, że na trybunę mobilną sprzedano 825 sztuk biletów po 195 złotych. Zarząd wydał 1492 bilety wg list podpisywanych przez prezesa lub członka zarządu. Duża część z tych biletów była wydana na sprawy organizacyjne, wynikających z umów i wypisanych wniosków - mówi.
- Według mnie około 70% biletów bezpłatnych było wydanych. Dla mnie niewyjaśnione jest pobranie przez zarząd klubu 21 bezpłatnych biletów na miejsca VIP na Trybunie Głównej, gdzie każda z wejściówek kosztowała tysiąc złotych. Po prostu nie widzę ich w rozliczeniu. Cała oryginalna dokumentacja została w klubie - zauważa.
Polityka transferowa Polonii Bydgoszcz
Jeśli chodzi o stricte sportową część, Tillinger zarzucił działaczom Polonii brak wyraźnego lidera, który poprowadziłby zespół do awansu. - Nie do pomyślenia jest podpisywanie dwuletnich kontraktów z seniorami, mając perspektywę walki o Ekstraligę. Sezon pokazał, że w przypadku awansu, trzeba byłoby wymienić co najmniej dwóch zawodników. Nie będę podsuwał nazwisk, bo to należy do obowiązków Jerzego Kanclerza. W swojej historii wielokrotnie kontraktowałem żużlowców z górnej półki - kwituje były prezes Polonii Bydgoszcz.





![Najlepsze akcje 8. kolejki Orlen Basket Ligi [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000LXQ1BXK3O5NVI-C401.webp)





