Chłopaki umówili się przed meczem, że każdy z nich wtargnie na murawę, całą akcję dokładnie sfilmowali i umieścili w internecie. Okazało się później, że wszystko wymyślili marketingowcy jednej z firm elektronicznych. Wejście z trybun na murawę w Anglii nie jest żadnym problemem. Nie ma barier. Wystarczy przekroczyć bandy reklamowe i ... hulaj dusza! Pierwszego delikwenta przez jakiś czas nikt nawet nie gonił. Dopiero później pojawił się pan w lakierkach i garniturze, a w takim stroju gonić trudno. Kibic trochę pohasał, porobił zdjęcia z piłkarzami telefonem komórkowym, zanim pojawił się pierwszy steward do pogoni. Później drugi, w końcu piąty ochroniarz i intruza ujęto. W pierwszej połowie na placu gry pojawiło się jeszcze dwóch następnych fanów. Ujęcie każdego z nich przebiegało sprawniej, ale za każdym razem mecz musiał być przerwany. W końcu delegat UEFA przerwał mecz aż na 10 minut, a sędzia polecił piłkarzom, by udali się do szatni. W ujęciu jednego z intruzów pomógł Moussa Dembele, który złapał delikwenta i powalił na murawę. Teoretycznie Dembele powinien dostać czerwoną kartkę, piłkarz nie ma prawa stosować siły fizycznej wobec kibica. Sędzia Jewhen Aranowskij nie pokazał żadnej kartki. Na pierwszy rzut oka sprawa jest śmieszna i trywialna. Nic się nikomu nie stało, było trochę śmiechu i zabawy w kotka i myszkę. To tworzy jednak niebezpieczny precedens. W końcu na murawę wtargnie intruz, który może zrobić krzywdę któremuś z piłkarzy, bądź sędziemu. Na White Hart Lane Spursi mogli czuć się bezpiecznie. Piłkarze z Serbii już nie do końca. Jakby nie było, po boisku biegali sympatycy drużyny przeciwnej, a z takimi nigdy nic nie wiadomo. Komisja Dyscyplinarna UEFA sprawy nie puści płazem, angielski klub dostanie surową karę.Tottenham - Partizan 1-0 - sprawdź szczegóły!