W niedzielę Liverpool FC zremisował na własnym stadionie z Arsenalem Londyn (2-2). Decydującego gola, na wagę remisu, zdobył w doliczonym czasie gry Martin Szkrtel, którego zdaniem lekarzy już dawno nie powinno być na boisku. Zanim Słowak trafił do bramki rywala, sam został trafiony... w głowę, korkiem przez napastnika rywali Oliviera Giroud. Aby zatrzymać krwawienie na głowie Skrtela pojawiło się osiem szwów. Piłkarz "The Reds" był opatrywany poza boiskiem przez sześć minut i na własne żądanie powrócił do gry. Klubowy fizjoterapeuta przyznał, że to największe cięcie, jakie przyszło mu kiedykolwiek szyć. Zdjęcia z makabrycznego zdarzenia obrońca opublikował na swoim Instagramie. Słowak od dawna słynął jako twardziel, ale tym razem jeszcze bardziej podniósł ustawioną przez siebie samego poprzeczkę tężyzny boiskowej!