Niesfornym piłkarzem z gnatem w ręku jest Gokkhan Tore - skrzydłowy Besiktasu Stambuł. Podczas poprzedniego zgrupowania reprezentacji Turcji wpadł do pokoju Hakana Calhanoglu i przyłożył mu pistolet do skroni. Był to rewanż za stare porachunki. Gdy media zaczęły pisać o sprawie, Tore i jego menedżer zaprzeczyli, jakoby taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Calhanoglu od początku zachowywał ciszę. W zeszłym tygodniu Tore został znowu wezwany na zgrupowanie kadry, po dłuższej przerwie w występach w niej. W reakcji na to powołanie, przyjazdu na kadrę odmówili Calhanoglu i Omer Toprak, zasłaniając się kontuzjami. Kontuzje wydawały się wszystkim mocno naciągane. W końcu dziennikarze niemieckiego "Bilda" dotarli do ojca Calhanoglu - Huseyina, który potwierdził informacje o tym, że na zgrupowaniu Tore wygrażał jego synowi bronią. Calhanoglu senior dodał, że o sprawie wie selekcjoner Turków - Fatih Terim. Ostatecznie okazało się, że Tore włożył pistolet do ust Omera Topraka, a Calhanoglu przyłożył go do kolana. Swoją drogą, trzeba mieć iście turecką fantazję, by ze spluwą jechać na zgrupowanie. Parafrazując "Samych Swoich" można by powiedzieć: "Porządki selekcjonera, porządkami selekcjonera, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Dlatego granaty, albo chociaż pistolet na zgrupowaniu nie przeszkodzą".