Kibice piłkarskiej reprezentacji Bośni i Hercegowiny świętowali do wczesnych godzin porannych historyczny, pierwszy awans ich drużyny do mistrzostw świata. W euforię wpadli także dziennikarze i eksperci, którzy razem z fanami bawili się na ulicach Sarajewa. W telewizji pracowali jedynie kamerzyści, którzy pokazywali to, co dzieje się w stolicy kraju. Reporterzy nie zadawali pytań, nie analizowali, nie komentowali - tak jak wszyscy, po prostu się cieszyli. - Co za wspaniały wieczór. Zawodnicy ani przez moment nie zwątpili w swoje możliwości i udało się! To coś niesamowitego - powiedział selekcjoner Safet Susic. Podczas świętowania jeszcze bardziej rzucił się w oczy podział tego małego kraju. Podczas gdy w Sarajewie panowała euforia, w Republice Serbskiej zareagowano raczej chłodno. - Dziękujemy wszystkim, którzy nam kibicowali, ale także i tym, którzy byli przeciwko nam - skomentował całą sytuację kapitan reprezentacji Emir Spahić. Smak sukcesu jest jeszcze większy, bo do mundialu nie zakwalifikowały się Serbia, Czarnogóra, Słowenia i Macedonia, a Chorwacja musi zagrać w barażach. Bośnia stała się zatem piłkarskim numerem jeden wśród państw byłej Jugosławii. Dużą niespodzianką to jednak nie jest. Już bowiem mało brakowało, by zagrali przed czterema laty w mistrzostwach świata czy w zeszłorocznym Euro. Za każdym razem odpadali w barażach. - Drużyna z każdym meczem stawała się coraz lepsza. Byłoby bardzo niesprawiedliwe, gdybyśmy się nie zakwalifikowali - dodał selekcjoner, który w barwach Jugosławii występował w mundialu w 1982 i 1990 roku.