Miceli wypłynie w niedzielę w "ekologiczny" rejs. Nie zabiera ze sobą ani paliwa, ani opału, a zapasy żywności ograniczył do minimum. Jaja będą mu dostarczać dwie kury. "Blondynka" i "brunetka", przyzwyczajone już do żeglugi na otwartym morzu, zostaną umieszczone w małym kurniku. Miceli spodziewa się, że będą mu znosić dwa jajka dziennie. Na pokładzie znajdzie się miejsce na... ogródek warzywny - sałatę i szpinak, dojrzewające pod sztucznym światłem z lamp i nawadniane odsoloną wodą. Menu uzupełnią ryby i owoce morza, które Włoch sam złowi. Na czarną godzinę zachował sobie pewną ilość żywności liofilizowanej. Źródłem energii na jego 12-metrowym jachcie "Eco 40" będą panele słoneczne, turbiny wiatrowe i morskie turbiny elektryczne. Dzięki temu będzie mógł gotować oraz korzystać z radaru i telefonów satelitarnych. - Mój jacht na morzu będzie czymś w rodzaju kapsuły astronauty. Będzie całkowicie samowystarczalny - powiedział 40-letni żeglarz, który przygotowywał się do wyprawy od kilku lat, współpracując z uniwersytetami z Rzymu i Bolonii. Miceli wyruszy w niedzielę z portu Riva di Traiano w Civitavecchia, około 80 km na północ od Rzymu. Po minięciu Cieśniny Gibraltarskiej będzie płynąć szlakiem regat Vendee Globe, mijając kolejno przylądki Dobrej Nadziei (RPA), Leeuwin (Australia) i Horn (Chile). Po pokonaniu około 28 tysięcy mil morskich powróci za pięć-sześć miesięcy do Riva di Traiano.