Bayern już na początku meczu objął prowadzenie po bramce Roberta Lewandowskiego. Cała szopka zaczęła się po golu-nie golu na 2-0 Thomasa Muellera. Sędzia uznał bramkę niemieckiego piłkarza, ale wtedy zaczęły się protesty piłkarzy z Hamburga, którzy domagali się odgwizdania spalonego. Gdy realizator pokazywał widzom powtórki, okazało się, że gol jednak nie został uznany. Komentujący mecz ze studia w Warszawie Szpakowski i Marcin Żewłakow nie zauważyli, że bramki nie ma, zresztą nie pomógł im w tym także niemiecki realizator, który na grafice przez wiele minut utrzymał, że Bayern prowadzi 2-0. Nikt nie podpowiedział naszym komentatorom, że wynik jest inny, a zorientowali się oni dopiero w momencie, gdy na grafice z powrotem zrobiło się 0-1, kilkanaście minut po feralnym golu, którego nie było. Duża wpadka Szpakowskiego, ale chyba jeszcze większa niemieckich realizatorów, którzy byli na miejscu, a nie wiedzieli jaki jest wynik. Ostatecznie Bayern pokonał Hamburger SV 3-1.