Sobotnie wydarzenie z 2. minuty meczu między St Helens RLFC i Wigan Warriors odbiło się szerokim echem w Wielkiej Brytanii. Komentarze są różne: od nawoływań, żeby Flower, poza czerwoną kartką i 6-miesięcznym zawieszeniem w rozgrywkach, za swoje zachowanie otrzymał też zarzuty karne, aż po dyskusje nad tym, jak popularność nagrania zajścia z finału wykorzystać w promocji ligi. "W tłumie kibiców, którzy oglądali mecz na Old Trafford, mógł się ktoś zastanawiać, jak to jest, że policja interweniuje w trakcie bójki w barze, a nie wkracza do akcji, gdy do pobicia dochodzi na murawie w trakcie meczu" - pisze Paul Hayward z "The Daily Telegraph". Jego zdaniem, pierwsze uderzenie było dopuszczalną na boisku reakcją na agresywne zachowanie przeciwnika. Drugie, gdy nieprzytomny Lance Hohaia leżał na ziemi, już nie. Z kolei Andy Wilson w "The Guardian" zauważa, ze Ben Flower wyświadczył lidze dużą przysługę. Jego zdaniem, liga powinna wykorzystać ekscesy Flowera do zwiększenia swojej popularności, ale w ten sposób, żeby nie przeobrazić się w "pokaz dziwadeł natury". Spotkanie zakończyło się wynikiem 14-6. To pierwsza wygrana St Helens RLFC w Super League od 2006 roku.