10 goli w meczu piłki nożnej - to nie zdarza się codziennie. Nic więc dziwnego, że kibice Leeds przecierali oczy ze zdumienia, obserwując przebieg zwariowanego meczu na Elland Road. Rozpoczęło się całkiem pomyślnie dla gospodarzy. Już w 6. minucie gola z rzutu karnego strzelił dla nich Robert Snodgrass. Ale kolejne trzy bramki zdobyli już goście, którzy w 52. minucie prowadzili na wyjeździe 3-1. Szybki zryw "Pawi" przyniósł im jednak wyrównanie. Gospodarze potrzebowali na to dokładnie trzech minut. W 53. Luciano Becchio, a w 55. Michael Brown trafiali do siatki Nottingham Forest i było 3-3. Na tym jednak nie zakończyła się wtorkowa kanonada. Piłkarze z miasta Robin Hooda napięli cięciwy swych łuków i wprost zmietli rywali z boiska. Strzelili kolejno cztery gole, nie tracąc żadnego. Spora w tym zasługa Garatha McCleary'ego, który między 56., a 71. minutą strzelił trzy gole, a cały mecz zakończył z dorobkiem czterech trafień. W pogromie "Pawi" na Elland Road uczestniczył polski piłkarz Nottinhgam Forest - Radosław Majewski. Były rozgrywający reprezentacji przebywał na placu gry do 84. minuty. Angielskie media podkreślają, że Leeds United po raz pierwszy w 93-letniej historii stracił na własnym stadionie siedem goli. Leeds United - Nottingham Forest 3-7: Zobacz raport meczowy!