W 34. minucie meczu Hapoel - Maccabi, przy stanie 1-1, na boisku wkroczył pseudokibic Hapoelu, którzy zaatakował pomocnika gości Erana Zahaviego - relacjonuje "Jerusalem Post". Kibiców rozwścieczył fakt, że Zahavi celebrował zdobycie bramki pod ich trybuną, symulując rękami, że strzela z broni palnej w ich kierunku, co jest jego standardowym zachowaniem po strzeleniu gola. Po ataku na Zahaviego mecz wymknął się sędziemu spod kontroli. Zahavi dostał czerwoną kartkę za próbę obrony przed atakiem kibica, co wywołało protesty drużyny gości. Sam Zahavi chciał, aby cały zespół zszedł z boiska na znak solidarności. Ostatecznie opuścił murawę w towarzystwie dyrektora sportowego Jordi Cruyffa. Kibice rzucali w nich tym, co tylko mieli pod ręką. Mecz wznowiono po 10 minutach, sekundy później na boisko wdarli się kibice Maccabi. Sędzia jeszcze raz przerwał spotkanie, a dopiero po 30 minutach zdecydował, że nie da się dalej kontynuować gry - czytamy w "JP", który nazywa całe zdarzenie "czarną datą w historii izraelskiej piłki". Opracowanie: ML