- Nie wiem, jak jest w innych konkurencjach, ale w mojej jestem liderką. Żadna z zawodniczek nie ma dwójki dzieci - powiedziała z uśmiechem i satysfakcją Klepacka (YKP Warszawa), która rywalizację ukończyła na siódmej pozycji. Jej Marian w grudniu skończy pięć lat, a Maria ma rok i dwa miesiące. - Jak mnie nie ma w domu, dziećmi zajmuje się szeroko pojęta rodzina. Z chwilą powrotu jestem mamą na pełnym etacie - zaznaczyła brązowa medalistka olimpijska londyńskich igrzysk. - Czy mam cierpliwość do wychowywania dzieci? Tak. Nie wiem czy wrodzoną, czy nabytą, ale mam. Na pewno sport bardzo mi w tym pomógł. On jest znakomitą szkołą, przede wszystkim charakteru - podkreśliła 28-letnia Klepacka. Dodała, że dzieci chowają się bardzo dobrze, są zdrowe i szczęśliwe, gdy mama jest w domu. Ma nadzieję, że pójdą w jej ślady. - Na pewno na siłę nie będę je zmuszała do żeglarstwa. Pokażę im piękno tej dyscypliny i w ogóle sportu. Niech sobie coś wybiorą. A ja będę się starała łączyć obowiązki matki z treningami i startami w regatach. Chciałabym jeszcze raz przeżyć to, co w Londynie, za dwa lata w Rio de Janeiro - wspomniała mieszkanka podwarszawskiej Zielonki. Mistrzyni świata z 2007 roku i dwukrotna wicemistrzyni z 2011 i 2012 roku przyznała, że kłębią się w jej głowie różne pomysły na życie, bo - jak zaznaczyła - wiecznie żeglować nie będzie. - Mimo różnorodności, to jednak przebija się od dawna chęć spróbowania swych sił w dziennikarstwie. Najlepiej radiowym, bo mam gadane, lubię z ludźmi rozmawiać, najbardziej to oczywiście z zawodnikami, trenerami. Sportem jaram się od dziecka. Nie ograniczam się tylko do żeglarstwa. Interesuję się wieloma dyscyplinami, m.in. piłką nożną, lekkoatletyką, boksem, zapasami, pływaniem. Wiem, że medalistka mistrzostw świata i Europy w skoku o tyczce Monika Pyrek bardzo dobrze radzi sobie w Radio Szczecin. Chciałabym i ja spróbować - wyjawiła Klepacka. 35-letni Miarczyński (SKŻ Ergo Hestia Sopot), który w piątek zdobył w Santander siódmy w karierze medal mistrzostw świata (w dorobku ma złoty, pięć srebrnych oraz brązowy) podkreślił, że wielki udział w jego sukcesach ma rodzina. - Praktycznie całe życie mojej żony, Kasi Prygiel, która również żeglowała na desce, i dwójki dzieci - trzyletniego Patryka oraz pięcioletniej Ewy, podporządkowane jest mojej pasji. W domu jestem gościem, a to oni na mojej nieobecności cierpią najbardziej - zaznaczył brązowy medalista londyńskich igrzysk. Czterokrotny olimpijczyk chciałby, aby jego dzieci także uprawiały sport i z tą myślą dobierał dla nich imiona. - Słyszę, jak się za granicą męczą spikerzy, i nie tylko, z moim nazwiskiem, trudnym do wymówienia. Również pierwszy człon nie jest dla nich łatwy, więc pomyślałem z żoną, że trzeba to trochę ułatwić, dlatego dla córki wybraliśmy imię Ewa, a dla syna Patryk - wyjaśnił. Dodał, że ojców z dwójką dzieci w gronie windsurferów jest niewielu. - Oprócz mnie i Piotrka Myszki, to chyba tylko Brytyjczyk Nick Dempsey, który zajął piąte miejsce w RS:X, ma też dwójkę. Czwarty w końcowej klasyfikacji 33-letni Myszka (AZS AWFiS Gdańsk) pochwalił się pięcioletnim Antonim oraz dwuletnią Nelą. Przyznał, że właściwe wychowywanie dzieci "to nie jest bułka z masłem". - Ja mam dwójkę i wraz z żoną Zuzanną dobrze wiemy, co to oznacza. Dlatego jestem pełen podziwu i uznania dla moich rodziców, którzy mieli "na głowie" pięcioro. Mam 27-letnią siostrę Monikę oraz trzech starszych braci: 34-letniego Marcina, 36-letniego Adriana i 37-letniego Tomasza - wyliczył pochodzący z Mrągowa, a obecnie mieszkający w Gdańsku-Oliwie mistrz świata z 2010 roku. Podkreślił, że gdy tylko jest w domu, przejmuje większość obowiązków ojca. - Zazwyczaj kuchnia jest domeną kobiet, ale ja lubię pichcić i traktuję to jako element relaksu. Popisowe danie, którym podejmowałby gości? - Łosoś gotowany płytko na patelni, ryż, soczewica, która ma dużo białka, i do tego jeszcze buraczki. Mogę też przyrządzić sushi. Jeszcze nie tak dawno nie wyobrażałem sobie, by konsumować surową rybę. Jednak świat się zmienia, a ja z nim. Niedawno zjadłem pół kilograma łososia... Ale lubię też od czasu do czasu schabowego z ziemniakami i mizerią. To przyzwyczajenie z lat młodości, kiedy w domu mama szykowała taki kotlet, że na sam widok to się uszy trzęsły - powiedział Myszka. Z Santander Janusz Kalinowski