"Nie zagrałem w całej fazie finałowej z powodu złamania penisa. Tak, penisa, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Urazu doznałem przed ostatnim tygodniem meczów, podczas stosunku z żoną. Miałem straszną opuchliznę, nie mogłem nawet swobodnie chodzić. Uwierzcie, ból był nieznośny. Obok łóżka trzymałem lód, który przykładałem sobie każdego ranka, zanim wstałem" - czytamy w książce "Giba. W punkt".