"Zobaczymy, co fani myślą o moim rytuale. Jeśli powiedzą tak, będę to robił" - powiedział James, który kolejny raz prosi kibiców o radę za pośrednictwem społecznościowych portali. Wcześniej koszykarz, który powrócił do drużyny "Kawalerzystów" po czterech latach gry w Miami Heat, pytał kibiców o to, z jakim numerem na koszulce ma grać w Cleveland: 23, czyli swoim dawnym w tym klubie czy też 6, z którym występował w Miami oraz w reprezentacji USA na dwóch igrzyskach olimpijskich. Kibice chcieli, by założył koszulkę z numerem 23 i tak też uczynił. Biorąc pod uwagę zainteresowanie jego osobą, zarówno w Cleveland, gdzie podczas uroczystego powrotu witało go w kampusie uniwersyteckim w Akron około 25 tysięcy kibiców, jak wśród fanów innych klubów ligi NBA, można spodziewać się setek tysięcy opinii na temat rytuału wzniecania białej chmury z talku nad sędziowskim stolikiem tuż przed rozpoczęciem meczu. Z Miami James czterokrotnie dotarł do finałów NBA i zdobył dwa mistrzowskie pierścienie (2012 i 2013). Był wówczas wybierany najwartościowszym zawodnikiem (MVP) finałów. Pomysł rytualnego posypywania dłoni talkiem nie jest nowy, bo wcześniej robili to m.in. Michael Jordan czy Kevin Garnett, ale James uczynił z tego swój firmowy znak właśnie w Cavaliers. Potem czynił podobnie w Miami, ale jakiś czas temu zaniechał tego zwyczaju.