Pomysł Sabina Marquesa zakłada, że obiekt w regionie Amazonas, którego Manaus jest stolicą, będzie wykorzystany jako "przechowalnia" dla osób zatrzymanych przez policję (ang. "prisoner processing centre"). Tam m.in. dokonuje się ich przeszukania, informuje o prawach, decyduje o ew. aresztowaniu.Na mogącej pomieścić 44 tys. kibiców arenie, budowanej za ponad ćwierć miliarda dolarów, rozegrane zostaną tylko cztery mecze. W Manaus nie ma piłkarskiego klubu, który grałby w ekstraklasie lub nawet na jej zapleczu. Przygotowaniom do mundialu w Brazylii towarzyszą protesty obywateli, którzy są niezadowoleni z faktu, że tak dużo publicznych pieniędzy inwestuje się w sport, zamiast w edukację czy służbę zdrowia.Nastroje społeczne uwidoczniły się szczególnie podczas czerwcowego Pucharu Konfederacji. Wówczas grupy protestujących paraliżowały ruch w okolicach stadionów przed meczami i w ich trakcie.W tej atmosferze urzędnicy prześcigają się w pomysłach na uzasadnienie wydatków m.in. na stadiony. W kraju panuje powszechne przekonanie, że kosztujące setki milionów dolarów obiekty popadną w zapomnienie po mundialu i będą generować olbrzymie straty.Na same stadiony Brazylia wyda ok. 3,5 miliarda dolarów, natomiast kwotę przeznaczoną na inne dziedziny przygotowań szacuje się na kolejne 10 miliardów. Tyle samo mogą kosztować kraj igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro w 2016 roku.Napięcie jest tym większe, że kraj zamierza przygotować na mundial 12 stadionów, podczas gdy FIFA wymaga tylko ośmiu. Niektórzy politycy wykorzystują mistrzostwa by usprawnić infrastrukturę w swoich regionach i zdobyć lojalność wyborców, oferując miejsca pracy.