- Dzień po meczu Peru z Australią w Soczi byłem w hotelu z dziewczyną oraz grupą przyjaciół. Około godziny 23 zobaczyłem małego psa, który siedział sam w rogu. To była suczka. Była słaba i bezbronna. Nie mogłem zostawić jej samej, bo to by najprawdopodobniej oznaczało, że nie byłoby jej tutaj z nami. Czuję się odpowiedzialny za nią od momentu, gdy po raz pierwszy ją ujrzałem - powiedział Ricardo Lazo.