Uznano też, że za prowokowanie Issary Jongjit powinien zostać zawieszony na trzy miesiące. Obaj zawodnicy mogą jeszcze zostać ukarani przez światową federację (BWF), która wszczęła śledztwo w tej sprawie. Do incydentu doszło podczas zmiany stron w rozgrywanym tydzień temu pojedynku. Issara został uderzony rakietą przez Jongjita, zaczął go gonić, a następnie rzucił się na niego na sąsiednim korcie i kilkakrotnie uderzył. Zawodników musieli rozdzielać trenerzy i obsługa zawodów. Już wcześniej dochodziło między nimi do spięć. Były to jednak tylko słowne utarczki. Pojedynek został natychmiast przerwany. Zwycięstwo przyznano Jongjitowi, który startował w parze z Nipitphonem Puangpuapechem. Natomiast ich rywali - Issarę i Pakkawata Vilailaka ukarano czarną kartką oznaczającą dyskwalifikację. "Wszystko, co udało nam się wypracować przez 60 lat zostało zburzone z powodu jednej osoby. Podczas mojej trwającej sześć dekad działalności w tym środowisku nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Byłem proszony o łagodne potraktowanie zawodników, ale tu nie chodzi o moje czy czyjeś uczucia, ale o wizerunek naszego kraju" - powiedział cytowany przez media prezes tajlandzkiej federacji (BAT) Charoen Wattanasin. Issara i Jongjit wrócili do Bangkoku z Kanady na pokładzie dwóch różnych samolotów. Publicznie przeprosili później za swoje zachowanie i uścisnęli sobie dłonie. Drugi z badmintonistów potwierdził, że przeciwnik poprosił go o wybaczenie także drogą mailową, a zdaniem miejscowych dziennikarzy przeprosiny otrzymał również od matki i żony Issary. Wymienieni zawodnicy startowali razem w ubiegłorocznych igrzyskach w Londynie, gdzie byli grupowymi rywalami polskiej pary Michał Łogosz i Adam Cwalina (SKB Litpol-Malow Suwałki). Dotarli w turnieju olimpijskim do ćwierćfinału, w którym przegrali z Malezyjczykami Boon Heong Tanem i Kien Keat Koo. Tajlandzki duet rozpadł się w styczniu, gdy Issara zdecydował się zawiesić karierę, aby zająć się chorą matką. Szybko powrócił jednak do gry z nowym partnerem.